Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

wtorek, 1 marca 2011

Vademecum for Singles

Post się zrodził z jednej dyskusji plus kilku lżejszych rozmów z Osobnikami Płci Odmiennej (wiedzą kto zacz), a więc genetycznie uwarunkowanymi do zdania zupełnie innego niż moje. Dlatego też zdziwiona byłam odsetkiem kwestii w których się zgadzaliśmy! A jako że w dalszym ciągu mówimy tutaj o interakcji Single-Single, to stwierdziłam, że warto wrzucić taki Mini-Poradnik Przetrwania dla Solistów. Pisany z punktu widzenia kobiety, ale muchachos mogą zmienić końcówki i czytać jakby było pisane dla nich.

1) Pierwsza Randka to War Zone
Jako taka powinna zostać rozegrana na terytorium neutralnym – czyli na mieście. Wiem, wiem, czasami wygodniej jest w domu, szczególnie gdy za oknem śnieg i mróz, albo gdy jest umówiona na godzinę pomiędzy 23.30 a 7.00 (!). Ale uwierzcie mi, warto poświęcić wygodę. W tym drugim przypadku – ram czasowych – po prostu ustawiamy się w pubie z najbliższej okolicy naszego miejsca zamieszkania. Zaraz dojdę do tego dlaczego.
Pierwsza randka może wypalić spektakularnie lub być kompletną katastrofą na miarę zatonięcia Titanica. Zwyczajnie dlatego, że to pierwsze spotkanie „na szczycie” w jednym celu: wybadania wroga, zrobienia ogólnego rekonesansu i zebrania tzw. intelligence. Plus oczywiście wzięcia jeńca – czyli załapania się na Frajdę buduarową, jeśli wszystko pójdzie jak należy, ale o tym dalej... W przypadku katastrofy, możemy zwyczajnie zostawić dziengi za naszą część rachunku i zmyć się do domu. Tutaj właśnie na tapetę wchodzi ta kwestia bliskości do adresu zameldowania: po co płacić za taxi 20 zł jeśli można 10 zł? – zawsze zostanie nam coś na waciki!

2) Twój Dom jest Twoją Oazą Bezpieczeństwa
Dlatego też należy umawiać się na mieście. Najlepsza zasada: „przezorny zawsze ubezpieczony”. Łatwiej jest wybiec z pubu, jak bez mała Kopciuszek o północy, niż wykopać kogoś z domu. Plus, jeśli nie podasz adresu, ta Osoba później (w razie randki na modłę Black Hawk Down) nie może Cię nachodzić, stukać do drzwi, informować telefonicznie, że zaraz u Ciebie będzie. A nigdy nie wiadomo czy normalny z pozoru człowiek nie okaże się Bunny Boiler.

System z pierwszą randką powinien być taki: ustawienie na mieście; jeśli wszystko pięknie ładnie i mamy ochotę – przeniesienie się do domu; do Jego domu – niech nas tam zawiezie, argumenty różne można zapodać (mam wścibską sąsiadkę w Zarządzie Wspólnoty, wody nie ma bo rury wymieniają, świeżo wycyklinowano i polakierowano mi parkiet...); jeśli faktycznie decydujemy się ze względów wygody jechać do nas – podajemy tylko nazwę ulicy, twierdząc stanowczo że dalej „pokażę ci po drodze, bo tak będzie łatwiej i szybciej, tylko wbij się na ul. X”.

3) Business not Private
Jeśli masz komórkę służbową – podaj jej numer raczej niż prywatnej. Wiadomo, że ostatnio Pewna Firma Telcom miała problemy z poufnością danych. A uparty osobnik może po numerze tel. dotrzeć do Twojego adresu i innych info.

4) Great Date – Even Greater Ending
Jeśli randka idzie wspaniale i Obie Strony czują nieprzepartą chęć na skonsumowanie nie tylko zakąsek do wina, to... I tu jest jedna z kwestii powiedzmy kontrowersyjnych (choć chyba już nie w dzisiejszych czasach!). Ja jestem zdania: You go, Girl! Ale z tego co wiem, to opinie są podzielone – i podział jest zazwyczaj związany z płcią. W Singielkach pokutuje przekonanie, że nigdy sex na pierwszej randce, z argumentem „bo się okażę łatwa” (Dżizas! a co Cię obchodzi jaka się okażesz, jeśli masz Ochotę? Facet na poziomie – a powinien taki być, skoro Chcesz akurat z nim, tu i teraz – bynajmniej nie zrobi zaszufladkowania). U Panów Singli zauważamy coś w stylu dissociative personality disorder: i) jest jak najbardziej za sexem na pierwszej randce, ale potem faktycznie uważa Dziewczynę za łatwą albo obawia się konkurencji z jej przeszłości (tzw. He-Loser); ii) jest przeciwny sexowi na pierwszej randce i z Tobą tego dzisiaj nie zrobi (tzw. He-Wanker); iii) jest jak najbardziej za sexem na pierwszej randce, i skoro chce i to robi, to znaczy że było „kliknięcie” i potem będzie kontynuować znajomość (tzw. He-Ideal). Jeśli Singielka jest z tych Inteligentnych a nie Stereotypowych Blondin, to szybko wyczuje z kim ma do czynienia.

Important! (jedna z kwestii prawie 100% jednogłośności z Płcią Męską) Remember kids: No Glove – No Love! Nowe cieniutkie Durexy są prawie niewyczuwalne i pozostają Girl’s Best Friends. Zdarzają się wyjątki co do stosowania, ale są tak samo rzadkie jak inteligentni politycy, więc początkującym/niewprawnym Singielkom sugeruję trzymać się zasady: „Nie będę się bawić z wilkiem bez kapturka”.

5) Even Greater-Yet Ever After (or at least For the Time Being)
No więc była ta randka zakończona łóżkowo z He-Ideal. No i na drugi dzień oczywiście kontakt od Niego (tel., SMS, GG, email). Kultywujmy, Drogie Panie, kultywujmy tę znajomość, jak pomidorki ekologiczne. Chyba że On się okazał kompletnie słaby w te klocki lub „korniszonek”... – ale to by trzeba mieć zupełnego niefarta, a to się raczej nie zdarza, as far as I know. Drugą randkę też sugeruję poza terytorium wroga/swoim – ale tylko dlatego, że tak fajniej. Potem już można prosto przejechać do nas – tym razem zwyczajnie podając adres. Ewentualnie zaprosić do siebie od razu na miły wieczór przy czerwonym winie, oliwkach, przystawkach własnymi ręcyma wykonanych, muzyce i nastrojowym oświetleniu, zakończony jeszcze milej. I tak dalej postępować z dalszymi spotkaniami. Może być fajnie „na zawsze” i zrobić się z tego związek stały – ale może też się okazać, że jednak to nie jest To. Nieważne. Chwytaj karpia!

6) In His Arms
Panie to wiedzą, Panowie się dowiedzą (jeśli jeszcze nie wiedzieli). Zresztą wspomniałam to już w poście pt. Nocne Polaków Rozmowy. Dla Kobiety najbardziej intymną/zbliżającą rzeczą jest nie samo uprawianie sexu (lub „kochanie się”, w zależności od nomenklatury) ale zaśnięcie z kimś. Najcudowniejsze, najpiękniejsze dla nas jest to, że Mężczyzna chce zostać u nas do rana – objąć nas ramionami, pozwolić nam się w niego wtulić i tak zasnąć – a potem się obudzić (plus, najmilszym przebudzeniem jest... powtórzenie tego co robiliśmy poprzedniej nocy!)
Uwaga! Jeśli mamy do czynienia z ZSK, dla Niego będzie to zwyczajnie kwestia wygody: po co pchać się przez pół miasta do siebie, w odurzeniu euforycznym, skoro można udać się na zasłużony odpoczynek po dłuuugim uczciwie wykonanym wysiłku?  Dlatego oceńcie sytuację dobrze i nie przywiązujcie do przedłużonego towarzystwa Mężczyzny w łóżku zbyt wielkiej wagi, tylko zwyczajnie cieszcie się faktem takiego miłego zaśnięcia/przebudzenia. Ale, w sumie, w czasie gdy już dochodzi do tego sleepover, powinnyśmy świetnie wiedzieć kim On dla nas jest i ewentualnie będzie – czy Friend With Benefits, czy Kimś Więcej. Moja rada jest taka: doesn’t matter – just enjoy yourself!

Na temat dalszych etapów nie będę na razie pisać, bo czuję, że mam jeszcze za małe kompetencje. Ale... ćwiczenie czyni Mistrza i przy odpowiedniej praktyce mam nadzieję je zdobyć. Oczywiście bardzo chętnie usłyszę opinie wszelkie na powyższy temat – w końcu zawsze może wyjść Vademecum: wydanie drugie, zmienione.
Watch this space. :)

11 komentarzy:

  1. Myślę, że Jane Birkin by się z Tobą, Darling, zgodziła:
    http://www.youtube.com/watch?v=k3Fa4lOQfbA

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewien forumowicz napisał o tej piosence tak:
    There are lots of interesting little facts concernings this song. As for its meaning, this is what Serge himself once said:

    "I love women as an object, the beautiful women, the mannequins, the models. This is the inner painter in me. I never tell them I love them. Je t'aime... moi non plus (I love you... me neither) expresses erotism overcoming sentimentalism� So many songs about romantic and sentimental love, encounters, discoveries, jealousy, illusions, desillusions, betrayals, remorses, hatred, etc... Then why not devote a song to a sort of love much more current these days: physical love? "Je t'aime" isn't an obscene song, it's very reasonable to me, and fills this gap. Its explanation is that girls say "I love you" during sex, and the man with their ridiculous virility doesn't believe them. They think the girls only say it as a result of enjoyment, of pleasure. I guess I believe the girls, or maybe that's a result of my fear. But that's also an aesthetic step, a search of absoluteness"

    Everything's fair in love and the search for absoluteness.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Dziewczyny, to temat na wieczór a nie poranek. :)

    Darling: Mężczyznom też by się przydał taki poradnik, bo ten może nie do końca oddaje naszą sytuację (np. jeśli mamy ochotę na seks przy pierwszej randce dziewczyna często uzna, że chcemy ją tylko „przelecieć” i z zasady powie „nie”). Ale zgadzam się z tym, że trzeba po prostu brać sytuację jak leci, nie zastanawiać się zbytnio, tylko cieszyć chwilą.

    Icy Moon: piosenki już dawno nie słyszałem... :) Ale wytłumaczenie – świetne. Choć można by się obawiać kobiety, która przy zwykłym seksie nagle mówi „kocham cię” (tak jak Darling napisała: potencjalna Bunny Boiler).

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuba: Każda pora dobra. :) A co do kwestii poruszonej: zamień "He-Wanker" na "She-Goody2Shoes", "He-Looser" na "She-Hypocrite" oraz "He-Ideal" na "She-Ideal". :)

    Icy Moon: Lubię tę piosenkę. :) A z opisu mi się skojarzyło: nie ma nic gorszego chyba, niż gdy dziewczyna mówi "kocham cię" a facet na to "dziękuję". Hehe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja być może zostanę uznana za staroświecką, ale mam inne podejście do tych kwestii. Chcę najpierw poznać lepiej mężczyznę – spotykać się z nim, rozmawiać, dowiedzieć się wiecej o nim samym, zanim… jakieś uczucie się zrodzi i zdecydujemy się spędzić ze sobą noc. I nie będzie to taki ZSK, tylko mężczyzna gotowy na związek ze mną. Ale Vademecum podoba mi się bardzo i zgadzam się z tym fragmentem o zasypianiu razem. :)
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń
  6. Niektóre z was, kobiet, posunęły rewolucję seksualną za daleko. Nie dziwcie się potem brakiem szacunku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aga: Bardzo dobry post! Oczywiście my nie możemy być Kopciuszkiem, ale ogólnie się zgadza (też lepiej jechać do Niej niż do nas). Nawiązując do tego co Skuba napisał: faktycznie, procedura postępowania z Kobietami jest trochę inna. Choć, na szczęście, te myślące będą miały otwarty umysł w kwestii związków, seksu i relacji damsko-męskich.

    Icy Moon: Kwałek idealnie wpasowany w tematykę. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aga: ten tekst o wilku i kapturku – bezcenny! :) A poza tym: nie wiem skąd takie „wojenne” porównania. I wiesz, wbrew temu co Wy sądzicie, dla nas też jedną z piękniejszych rzeczy jest zasnąć w ramionach kobiety, błogo, spokojnie. :)
    R.

    OdpowiedzUsuń
  9. R.: Tekst na motywie Little Red Riding Hood nie mój, tylko zapamiętany z akcji pro-condom. A co do wojennych motywów: all's fair in love and war, jak głosi mądre powiedzenie. :)

    Anonimie: Czysta hipokryzja. Wy możecie być "wyzwoleni" i spać z kim chcecie i kiedy chcecie, a my nie? To się nazywa męskie zacofanie i zaściankowość, dla którego ja nie mam szacunku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Darling: jak wiadomo, nie każdy facet jest szajbusem, którego nie można zaprosić do domu. :) A z drugiej strony, wariat może się świetnie maskować na pierwszej randce i nic na to nie poradzisz. Więc ogólnie myślę, że trochę więcej zaufania z kobiecej strony jest potrzebne. A poza tym jestem za... prawem pierwszej randki. ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. W sumie racja z tym seksem na pierwszej randce: jeśli oboje mają ochotę, to czemu nie. Wiadomo, że w związku liczy się też dopasowanie w sferze łóżkowej. Można spędzić tygodnie na poznawaniu się, jak pisała Ano-Nimka, a potem nagle okaże się, że są zupełnie różne temperamenty, potrzeby i umiejętności. Więc to o czym piszesz Darling, to po prostu inna kolejność elementów tego samego procesu.
    M.

    OdpowiedzUsuń