Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

sobota, 19 marca 2011

Beauty and the Deviant

Dzisiaj wyłamek, bo nie uczta na weekend dla umysłu tylko dla oczu.


Ok, już się nausłyszałam wielokrotnie od Osób Płci Wiadomej, że Mężczyźni są wzrokowcami w przeciwieństwie do Kobiet. Po części to prawda, bo my jednak bardziej słuchamy co nam mówią niż tylko patrzymy jak wyglądają.
Na marginesie: to czasami jest źródłem lekkich problemów, bo niektóre z nas (czyt. Ja) mają tendencję do czytania między wierszami i analizowania – najczęściej w stronę nieobecnego negatywu – co nie zawsze okazuje się potrzebne lub trafne.
Są oczywiście wyjątki po każdej stronie. Na ten przykład Osobnik R. potrafi wsłuchać się i docenić muzykę: August Rush (dobra recenzja filmu, choć niekoniecznie się z nią zgodziłam). A ja z kolei nie tylko muzykę czuję całą sobą, ale też odbieram mocno bodźce wizualne. Sama się zresztą trochę bawiłam i bawię grafiką – jak widać po obrazku profilowym, własnymi ręcyma wykonanym już jakieś 6 lat temu. Może kiedyś pokażę Wam inne... :)
Dlatego lubię sobie popatrzeć (tylko nie w sensie „I like to watch”!) i oglądać długo i zachwycać się.

Pierwsze źródło przyjemności wizualnej i nie tylko – bo jednak do duszy i serca przemawiającej – to zdjęcia P-R z jego licznych podróży. Pięknie uchwycone chwile. Momenty zastygłe w kadrze. Lubię na nie patrzeć i wręcz poczuć się tam – poczuć smak na języku, zapach w nozdrzach, powiew wiatru na twarzy, skwar słońca na skórze, duszący i wilgotny upał...
Na marginesie dodam: P-R jest oficjalnie Ojcem Chrzestnym mojego skromnego bloga. :) To Jego inspiracja, motywacja i przekonanie były głównym bodźcem – oprócz oczywiście ciepłych słów paru innych osób też – do stworzenia tej przestrzeni w jej oryginalnej formie (bo jednak wtedy inna tematyka mną bardziej targała). On też był pierwszą osobą której przesłałam – na drugi koniec świata, bo Godfather był w jednej ze Swoich podróży – linka do tej strony. I nie otrzymałam, ani wtedy ani później, nic innego tylko wsparcie i pozytywny feedback (podobnie jak od Nieocenionej K.) A z P-R do tej pory żartobliwie i z pewnym rozczuleniem wspominamy to poczęcie i przyłożenie ręki ChrzestnoTatusiowej. ;)

Drugie źródło to strona artystów grafików – w każdej postaci i z każdym stopniem zaawansowania kompetencyjnego. Zamieszczone zdjęcia/grafiki czasami zapierają dech w piersiach, a czasami po prostu są bardzo miłe dla oka. Co kto lubi. To na froncie posta pochodzi właśnie stąd:

Enjoy! :)
   

12 komentarzy:

  1. W celu Was uspokojenia: nie, nie zarzuciłam Intelligent Entertainment. Serial będzie kontynuowany, tylko dzisiaj akurat jest inne special feature. Powiedzmy, że jak podczas World Cup zmienia się ramówkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładne, ładne widoczki. :)
    August Rush podobał mi się – może romansidło, ale inne, ciekawsze, nie przesłodzone. Muzyka rzeczywiście grała ważną rolę.

    A poza tym: skoro było poczęcie, to raczej więcej niż tylko ręka była przyłożona, więc nie godfather tylko father. ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne zdjęcia i grafiki. Faktycznie można nad nimi cały weekend spędzić. A od tych „pilotowych” aż zazdrość bierze. :)
    Filmu nie oglądałem, ale może się skuszę.

    SKuba: Dokładnie! Chrzcin nie było, a dziecko jest i się rozwija. W niepokalane poczęcie nie wierzę. Swoją drogą – jednak bardziej wrodziło się i jest podobne do mamy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W ten weekend faktycznie uczta dla oczu została serwowana. :)

    L.E.M., SKuba: Zgadzam się – nie ręka tylko kropidło, cytując M.!
    Darling: wsparcie i poparcie dostajesz także od tutaj obecnych – i chyba większe. :)
    R.

    OdpowiedzUsuń
  5. „Targało” jedno – a szkoda, że nie dałaś szansy innym.
    Linki: naprawdę świetne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne! Chociaż ten deviantART nie cały jest w moim guście :)

    Darling: To rzeczywiście nie ojciec chrzestny tylko ojciec. I jak widać typowy, którego ciągle nie ma w domu. Powinnaś alimenty zasądzić – samotne matki mają przecież możliwości walczenia o swoje prawa. I wizytacje jakoś ustalić, bo nie zauważyłam tutaj by tatuś obecny był w życiu dziecka :)
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń
  7. Chrzest był symboliczny, bo tematyka poruszana tutaj bezbożna przecie i żaden ksiądz by nie pobłogosławił. Ale, ale, słuchajcie: 31 marca blożek będzie miał pół roczku! Oczekuję prezentów. ;)

    Marco, Kuba: Niepokalane poczęcie jak najbardziej możliwe jest – chociażby po wytarciu się ręcznikiem (jak wiadomo z opisanego wcześniej dylematu, hehe). A ja przecie dziewica niewinna jestem, więc jakże by inaczej. Nie wnikać proszę w technikalia: mowa o blogu li i wyłącznie tutaj! ;P

    Kuba, R.: W nawiązaniu, proponuję przeczytać „Galapagos” Vonneguta – bynajmniej nie twierdzę że to to! – po prostu ciekawy pomysł, będziecie wiedzieć który. ;)

    Ano-Nimka: Ja honorna jestem i dobrze mi się wiedzie, więc alimentów ani współdziału w rozwoju nie trzeba. Dzięki temu mogę urabiać na swoją modłę. Chyba idzie dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja odpowiem: dobrze idzie, dobrze. :)
    Ale... z takiego niby-niepokalanego poczęcia zrodzony był Anakin – i lada chwila może zmienić się w Darth Vadera. Muszę naoliwić mój miecz świetlny, bo nie wiadomo kiedy się przyda! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne zdjęcia! Podziwiam i tak samo jak L.E.M. zazdroszczę Pilotowi podróży. :)

    Nieważne czy było niepokalane poczęcie czy biblijne „idźcie i rozmnażajcie się” – nawet jeśli źródłem są midichloriany, to jakieś gwiezdne kropidło było potrzebne... Dlatego Seksmisja pozostanie tylko filmem. ;P
    M.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hm, interesująca idea: dziewictwo z odzysku. Zastanawiam się jakim sloganem można by to propagować: „Z nami zawsze jesteś pierwszy”?
    R.

    OdpowiedzUsuń
  11. Fantastyczne linki! A film widziałem i też mi się podobał, więc może jest więcej tych wyjątków niż się wydaje. :)
    I nie słuchaj ich, bo zwyczajnie zazdroszczą – być ojcem chrzestnym takiego bloga to zaszczyt. Ale w razie gdyby był potrzebny prawdziwy, to ja chętnie adoptuję. ;)

    OdpowiedzUsuń