Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

niedziela, 27 lutego 2011

F*ckbook – Part 2

Dokonało się... alea iacta est... free at last!
Wyzwoliłam się z okowów Twarzowejksiążki – permanentnie. :)


Ohhh, najpierw oczywiście chciałam spróbować deaktywacji – Małpa mi smaczku narobiła na jakieś płaczące buźki etc. ale jedyne co zobaczyłam, to zdjęcia profilowe i imiona z dopiskiem „X will miss you” „Send X a message”, oraz listę pytań o powód odejścia. Przykładowo: „I don’t understand how to use Facebook” albo „I spend too much time using Facebook”... no comment. Ja zaznaczyłam „I don’t find Facebook useful” – co jest zresztą prawdą i tutaj moje sentymenty są dokładnie takie same jak Osobnika R., którego post polecam (kliknij tutaj: RadXcell i Facebook).
Na marginesie: ja podobnie, założyłam konto na FB po to by móc zobaczyć zdjęcia Przyjaciela S. z Australii, który to potem, jako pierwszą wiadomość na moim Wall, napisał: „Agadala – another one sucked into the Facebook vortex ;)” Bloody Aussie bastard! ;P

I prawdą jest, że FB do niczego nie służy: zdjęcia mogę umieścić na Picassa (choć jeszcze tego nie robiłam, przyznam szczerze) albo – lepiej – wrzucić na swój Dropbox i wysłać link do folderka znajomym. Umawianie się na imprezy albo przesyłanie fajnych linków lub wiadomości: wszystko to robię przez email lub GG albo obgaduję telefonicznie (ludzie! nie zapominajmy o kontakcie werbalnym!). Moje konto FB było uprywatnione – wszystkie ustawienia miałam na „Friends only”, więc cała idea social network dla mnie mijała się z celem. Poza tym, dla osoby piszącej bloga, FB jest zbędną platformą do wyrażania opinii lub doniesienia o fajnych/dziwnych/kiepskich/śmiesznych zdarzeniach – dlatego moja bytność na łamach Twarzowejksiążki ostatnimi czasy była ograniczona do raz na tydzień lub rzadziej. I pozostaje jeszcze jedna kwestia: nie chcę urazić nikogo ze znajomych FB Addicts, ale zauważyłam, że dużo wpisów jest piekielnie nudnych albo takich pitu-pitu w stylu (NIE cytuję tutaj dosłownie!): „ahh, znowu gardło boli”„trzeba było tyle nie balowa攄a właśnie że za mało balowałam”; albo: „no to koncert za tydzień – już się nie mogę doczekać” – (po dwóch dniach) „do koncertu już tylko 5 dni!” – (po... no, rozumiecie: zegarynka...)


OK, no więc uaktywniłam się na nowo i przeszłam już do konkretnej ofensywy.
Usunięcie konta wbrew temu czego się obawiałam (i co słyszałam od Osobnika M.) było bardzo proste. Choć najpierw trzeba było znaleźć miejsce, z którego to zrobić, bo ta opcja oczywiście NIE jest umieszczona w Account Settings – dla zainteresowanych podaję: wejdźcie na Facebook Help Center i pierwszym spośród „Common Searches” na pasku bocznym (jak widać rzesze usiłowały poznać odpowiedź na dręczące pytanie – i bynajmniej nie jest nią jak w znanej książce „42”!) będzie delete account.
Pytajcie, a Wam odpowiedzą... ale nie wprost, o nie! Na początku cały paragraf o tym jak to warto „deactive your account”, jako że przecież kiedyś, Ty Ciemna Niewdzięczna Maso!, zachcesz wrócić na łono Fakbuka – i jak prawdziwy syn marnotrawny zostaniesz przyjęty z otwartymi ramionami. Anyways, poniżej jest też paragraf o tym jak usunąć konto i link do wysłania „Delete Request”. Klikasz OK, potem jeszcze raz OK, wpisujesz literki z ramki (piekielnie trudne do odcyfrowania – oni chyba specjalnie to robią, bo myślą że może po trzech próbach człowiek się podda i zrezygnuje z całego procesu!) i... voilà! Dodatkowo FB jest tutaj lepszy niż BD, bo daje tylko 14 dni na rozmyślenie się zamiast 30. Hmmm, ale może to dlatego, że portal randkowy z definicji powinien odczuwać większą empatię i być łagodniejszy dla owieczek, które pobłądziły. No a poza tym, jak wiadomo, you can’t hurry love...

Ale to wszystko już nieważne! Cieszę się, że mój niesatysfakcjonujący romans z FB się zakończył – czego i Wam życzę. You don’t get laid online, you know! :D

13 komentarzy:

  1. Brawo! :) Co było pierwszą rzeczą na wolności – lampka szampana? Bo przecież trzeba uczcić. :)
    R.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, nie było jakiegoś specjalnego czczenia. Ale, co się odwlecze... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzieś czytałam dość ciekawy artykuł "Nie mam konta na fb". Gratuluję ;))
    P.S. na portalach społecznościowych siedzę głównie zawodowo (teraz jako strona), dlatego nie negowałam decyzji, tylko korygowałam niektóre stwierdzenia. Kiedyś ścieżka usuwania miała ponad 10 kroków a w USA powstało kilka firm pomagających je pokonać.
    @.
    CAPTCHA na tym blogu też często trudne do odszyfrowania ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Małpo: Merci. :) Swoją drogą, jak zaznaczyłam, byłam ostrzegana że wypiska trudna, więc może to dopiero niedawno się zmieniło? Ehhh, czegóż się nie robi by ugłaskać tłum gotowy do lynchu...
    A co do literek z obrazka: wolę być jak Media Markt – nie dla idiotów, niż jak Biedronka – codziennie niskie ceny. ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Darling: witaj w świecie żywych. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aga: świetnie! :) Jak będzie ten szampan, to zaproś wszystkich zagorzałych nie-FBkowców. Choć może nie, bo skrzynkę całą trzeba by było zakupić. ;)

    @: Biorąc pod uwagę fakt, że większość osób na FB ignoruje reklamy i kontakt od firm, jaką korzyść przynosi bycie na tym portalu promując własną komercjalną stronkę? Znajomi już i tak wiedzą o niej prywatnie, obcy raczej się nie zainteresują - potraktują jak FB SPAM , a dobre SEO przynosi prawdziwe wymierne korzyści.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Istnienie prywatnych firm na FB ma o tyle sens, że mentalność użytkowników portalu wręcz zmusza ich do zaakceptowania wszystkich zaproszeń, więc obecność marki zostanie osiągnięta. Takie osoby bardziej będą polegały na rekomendacjach znajomych-znajomych-znajomych z FB raczej niż na SEO i pozytywnych opiniach internautów. Pytanie jest tylko jaki to typ klienta i jak często coś zechce kupić...
    Darling: Świetnie! Ale szampan jest dla sissys – tequila jest dla zwycięzców! ;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Icy: ja nic nie usuwałam, ale Twój post zniknął zaim się pojawił. Sprawdź ustawienia.

    OdpowiedzUsuń
  10. No dobra. Tyle formalności, żeby sobie ikonkę wyświetlić. AWZ w drugim wcieleniu to Icy Moon. Bye Bye AWZ ;)

    Is there an afterlife? Godzina i pół przyzwoitej debaty (a na koniec nawet dwa zdania o fejsie, hehe, czysty przypadek, bo i tak miałam zamiar Wam to podrzucić)
    http://www.jewishtvnetwork.com/?bcpid=533363107&bctid=802338105001

    OdpowiedzUsuń