Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

czwartek, 27 stycznia 2011

Kot

Zastanawiałam się wczoraj, mocno późno wieczorową porą, tak kole północy (jakoby Czarownica?) nad posiadaniem Kota. Nie pamiętam kto pierwszy, kiedyś, zarzucił ten temat: Moja Mamusia czy Kolega, ale fakt jest że oboje sugerowali bym takowego w domu miała. A przyszło mi to do głowy, gdy obserwowałam nocturialne szaleństwa Gryzka, który tradycyjnie podwieszał się łapkami za górne („dachowe”) pręty i tak do góry nogami, z wprawą lepszą niż Hamerykańscy komandosi na filmach, przełaził z jednego końca klatki na drugi. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie mógł zrobić tego zwyczajnie po ludzku... Przypomniała mi się kwestia Kota i zadumałam się czy on też by tak robił – i odpowiedź była, że pewnie tak, znając moje szczęście do wariatów, uprawiałby akrobacje na lampie podsufitowej i na prętach od firanek... No ale ogólnie to i tak nie planuję w tym momencie ani zakupu ani wyłudzenia od Przyjaciół/Znajomych w formie jakiegoś prezentu, zwyczajnie dlatego że jest Gryzek. Pomijam fakt, że z racji umaszczenia Dżungarskiego łudząco przypomina myszkę (tylko z odgryzionym ogonkiem), więc Kot miały frustrację nie mogąc się do Niego dobrać w klatce. Po prostu chcę aby moje zwierzątko miało moją undivided attention i 100% uczucia, a nie jakieś marne 50% (sytuacja analogiczna do trójkąta – jeśli wiecie o czym mówię...). No ale myśląc przyszłościowo postanowiłam sobie zrobić listę „Za” i „Przeciw”, żeby zobaczyć jaki byłby wynik do decyzji.

Za:
1) Zwierzątko miłe, futrzane, można przytulić (a nie jak rybki w akwarium oglądać jak rybki w akwarium, hehe). A męczyć się nie będzie w mieszkaniu jak pies, o którym marzę od dzieciństwa.
2) Zwierzę znane z chadzania własnymi drogami i niewymagające zainteresowania – „czepiania się” – non stop. Cudownie! Nie lubię łaszenia się i „bluszczyków”.
3) Miły grzejnik na stopy w nocy – a o wiele mniej wymagający niż Chłop.
4) Jako że byłby cały czarny, idealnie nadawałby się na odstraszanie nieproszonych osób stukających do drzwi (np. Świadków Jehowy), bo mogłabym go brać na ręce i uśmiechając się okrutnie pod nosem, z szalonym wzrokiem, otwierać im drzwi jako Satanistka albo Czarownica.
5) Tryb życia zbliżony do mojego – w sensie godzin funkcjonowania w ciągu doby – więc nie doprowadzałby mnie do szaleństwa całonocnym buszowaniem.
6) Przy odrobinie samozaparcia dałby się chyba wytresować do przynoszenia kapci.
7) Idealny na wymarzone spokojne wieczory: siedzenie w moim fotelu bujanym z książką w ręku, z Kotem zwiniętym w kłębuszek na kolanach, który od czasu do czasu podsuwa swój łepek, z pyskiem woniejącym przetrawionymi rybami i wątróbką, pod moją dłoń do pogłaskania.

Przeciw:
1) Nie mam żadnego doświadczenia z trzymaniem zwierząt innych niż Chomik w domu, więc ryzykuję ogołocenie konta przez zakup wszelkiego rodzaju gadżetów i bajerów, w 90% z pewnością zbędnych. Dodatkowo, mógłby być też problematyczny od strony technicznej „wychowania” – bo takiego Kota to chyba trzeba jakoś przyuczyć do siusiania i kupkania do kuwety, a jak znam życie mój byłby oporny i skończyłoby się na wykonywaniu czynności fizjologicznych na wszystkich możliwych płaskich powierzchniach w mieszkaniu.
2) Takie zwierzę to chyba lubi świeże powietrze i wiaterek, a ja na szóstym piętrze mieszkam i jeśli puściłabym na balkon to nawet gdyby spadł na wiadome Cztery Łapy, to i tak byłby z niego Pan Kleks.
3) Ja chcę Kocura, a te podobno trzeba kastrować, no a ja takiego okrucieństwa nie chciałabym zrobić żadnemu Samcowi (oprócz jednego, Wiecie-Kogo: tutaj chętnie własnoręcznie, zardzewiałym sekatorem). Do tego podobno po kastracji robią się rozlazłe i tyją do rozmiarów bulteriera, a takiego Kota to ja ochoty mieć nie mam.
4) Pamiętając reklamy znanej firmy, koty teraz nagle są koneserami i lubią jakieś wspaniałe jedzonko w postaci pełnodaniowego mixu miękkiej wątróbki czy schabiku z warzywkami. Kurczę, nawet ja nie jem gourmet meals na co dzień!
5) Bałabym się, że nocy usiądzie mi na piersi, na modłę nocnej mary z przerażającego obrazu „Koszmar” pana Johann Heinrich Füssli.
6) Od jednego kota tylko krok do posiadania pięćdziesięciu, jak klasyczna samotna Wiedźma z rozwianym włosem. A wtedy to już każdy miałby namacalny dowód żem Wariatka kwalifikująca się do Tworek.
7) Boję się, że gdybym umarła w mieszkaniu sama i nikt nie znalazł moich zwłok aż do momentu wyniuchania zapachu przez sąsiadów, to biedny Kot z głodu zacząłby mnie podjadać. I wtedy zamiast zaprezentować atrakcyjne zwłoki (w myśl zasady „live fast, die young and leave o good looking corpse”), wystąpiłabym w formie dużego kurczaka z obgryzionymi udkami i skrzydełkami.

Heh, jest remis i w dalszym ciągu się waham. Ale na szczęście mam na decyzję jeszcze czas, bo Gryzek dopiero 4 miesiące ma, a jak napisałam na początku chcę mieć tylko Jego till death (his) do us part – no proszę, znalazł się chociaż jeden Chłop, który uczciwie wyznaje „i że cię nie opuszczę aż do śmierci”. ;P

6 komentarzy:

  1. Bez stresu: na obgryzionego kurczaka nie masz szans (heh, nie wiem dlaczego ale przypomniało mi się Disco Lies: http://www.youtube.com/watch?v=ZpSaqDgO2X0). Jeśli nie będziesz piasała przez 3 dni, to zaczniemy dzwonić, stukać do drzwi, wezwiemy policję, straż pożarną i grupę SWAT. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Straszne! Czyli nici z ewentualnego ukrywania się przed Urzędem Skarbowym albo z długiego weekendu w totalnej izolacji z facetem, spędzonego na dzikim z nim sexie. ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdybyś jednak chciała przygarnąć przepiękną kruczoczarną 1,5-roczną, wysterylizowaną już Panią Kot (lub szarobiałą) to daj znak. Szukamy dobrych rąk dla futrzaków. @.

    OdpowiedzUsuń
  4. Małpo! Nie pisz mi takich rzeczy, bo ja miętka w środku jestem i od razu rączki się wyciągają "tak, tak" (dlatego nie mogę odwiedzać schronisk - bo chcę wszystkie zwierzaki przygarnąć). Heh, powiem chyba na Panią Kot pas, z powodów wiadomych: primo z Gryzkiem nie chcę, a secundo to jednak wolałabym Wolanda (skrót: Wallie, hehe) od maleńkiego mieć. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, a ten Gryzek w dalszym ciągu rzępoli na kółku czy naoliwiłaś wreszcie?
    Swoją drogą, to po kastracji niekoniecznie musi się roztyć - zależy czy będzie przekarmiony i czy będzie miał jakiś ruch (znająć Ciebie, to mu tor przeszkód przygotujesz)

    OdpowiedzUsuń
  6. Naoliwiłam Kujawskim, tyle ile się dało i gdzie myślałam że należy smarować. Było w miarę OK przez jakieś 2 dni, a potem znowu te same zgrzyty i skrzypienia, heh. :)

    OdpowiedzUsuń