Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

środa, 23 marca 2011

you don’t know jack


Piszę na świeżo, więc odczepcie się od błędów. ;)

OK: you don’t know jack – you don’t know shit about life and death!
When a patient in agony dies, then a doctor's true calling implies... he should do what is best at the patient's request... for humane, quick and painless demise.
Absolutna prawda i jakże piękne zastosowanie przysięgi Hipokratesa.

Film fantastyczny i należy go obejrzeć – niezależnie od przekonań (udostępnię na Dropbox po zgłoszeniu prośby na priv).

A teraz... po kolei:
1) Boję się że film zrobił więcej złego niż dobrego. Serio. Jeżeli ja – orędowniczka eutanazji – mam opory, to znaczy że coś jest nie tak. Co mnie bolało to główna postać: staruch z demencją, który porywa się wariacko i chce sprzedać swoją krucjatę Don Quijote. Serio tak to widzę. A szkoda.
2) Eutanazja tak – ale nie w sposób jaki była przedstawiona. No kurczę – kobitka z MS albo chłopek sparaliżowany tylko do połowy niech sami się zabiją jeśli tak bardzo chcą (głowa w piekarnik na przykład), Dżizas! Naciągactwo nie pomaga sprawie!
3) Płakałam mocno bo poruszyły mnie bardzo fragmenty o ludziach naprawdę chorych ciężko, cierpiących niemiłosiernie katusze (rozumiem dokładnie, a jeżeli ktoś nie, to proponuję zasmakować ataku nerkowego – chodzi się po ścianach i gryzie własne palce; mam na to świadka, ehhhh) dzień w dzień, w każdej minucie życia. I absolutnie popieram eutanazję w takich przypadkach.
4) Potwornie mi się nie podobała jedna scena i odrzuciła mnie od just cause kompletnie: kiedy umierający musiał mieć założoną kratkę ofoliowaną na głowę. Pliiiz! Eutanazja to ma być śmierć na naszych warunkach, with dignity, po to ją robimy – no kurczę, jaka to niby godna śmierć w głupiej folijce bo doktorek oszczędza na gazie??? Mocne zniesmaczenie miałam...
5) Lekarz jak Dr Kevorkian to nie psycholog/psychiatra. Ja wiem że niby starał się zrozumieć i w ogóle, ale uważam że nie zawsze miał kompetencje by dokonać informed choice (za poduszczeniem pacjenta). Depresja jest chorobą. Zwyczajną. Może dotknąć każdego, a niełatwo ją zdiagnozować lub odróżnić zwyczajnego doła od absolutnego zdecydowania na śmierć. Jest wiele odcieni szarości. Dlatego lekarz-klinicysta nie powinien sam podejmować decyzji czy pomóc pacjentowi umrzeć czy nie.

To tyle ode mnie.
Oczywiście jestem ZA eutanazją – w sposób logicznie uregulowany. :)
Pozostawiam Was z dwoma cytatami z filmu (jeden lekko mi się skojarzył z zakłamaniem dotyczącym animal testing i leków, ale to moje skrzywienie):

- What do you say to people saying “Doctor Kevorkian, you are playing God”?
- I say to them “So what?” When a doctor gives you a pill, he’s playing God. Because he’s interfering with your natural process. All doctors believe they’re God. They shouldn’t but they do.

So, if you’re unconscious, they have the right to turn off the feeding tube and let you die. But if you’re conscious and rational and begging for the assistance to be allowed to die – we refuse. Why is it possible that a mentally competent adult does not have a right to look a doctor in the eye and say “I’ve had enough. I can’t endure any more pain. Help me.”

10 komentarzy:

  1. Dlaczego wszyscy wiedzą o Kevorkianie a nikt o Janet Good?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo jeszcze nie wyrośliśmy z patriarchalizmu;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja odwrotnie. Za największy atut filmu uważam właśnie to, że nie zaproponowano widzowi hagiografii, tylko pokazano człowieka z krwi i kości. Czy tego chcemy, czy nie rewolucjoniści bywają tylko ludźmi. Też bym wolała, żeby taki na przykład Hitchens nie zostawił żony w ciąży dla innej kobiety i żeby nie opowiedział tego okropnego dowcipu o Lady D.....
    Słyszałam kilka takich opinii, że dobre kino można teraz znaleźć w telewizji, bo duży ekran rządzi się innymi prawami (zero ryzyka, jeśli chodzi o content, najpierw budują infrastrukturę fastfoodową, potem kino, żeby nastolatki przyszły na film, a na drugi seans przyprowadziły paczkę przyjaciół). Rzadko chodzę do kina. Na Jacka bym poszła, ale najwyraźniej nie jestem targetem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Darling: co rozumiesz przez "logicznie regulowany"?
    Icy Moon: Nie do końca tak jest. Kino alternatywne, pokazywane w wybranych miejscach tylko, jest wartościciową propozycją wielkiego ekranu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, czy stricte alternatywne, ale na pewno nie mainstreamowe:
    ŁODZIĄ PO WIŚLE
    IX Festiwal Filmów Studenckich
    z Łódzkiej Szkoły Filmowej
    8-9 kwietnia 2011 r., Kino Kultura, Warszawa http://www.lodziapowisle.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cykle filmów studenckich kiedyś w Lunie pokazywali.

    Jeśli chodzi o film, to ja też nie oczekiwałam żywotów świętych, ale można było pokazać Kevorkiana w trochę sympatyczniejszy sposób. A teraz i tak film obiektywnością nie grzeszy w tej kwestii, bo przedstawił go raczej jako stetryczałego fanatyka, któremu się już chyba trochę we łbie pokręciło. Przyznam szczerze, że najbardziej podobała mi się scena jak Janet Good – grana przez jak zawsze fantastyczną Susan Sarandon – tłumaczy pacjenotom słowa Kevorkiana językiem delikatniejszym i przystępniejszym dla nich.

    Logiczne uregulowanie to takie pokierowane zdrowym rozsądkiem i pomyślunkiem.
    Kobitce, którą mąż rzucił z powodu jej chronicznej choroby należy znaleźć hospicjum a nie wejście do żyły dla IV drip. Chłopaczkowi, który stracił obie nogi i chce umrzeć należy podać Xanax a nie halotan. Do eutanazji powinny się kwalifikować tylko osoby, które same nie są w stanie się zabić – czy to z powodów fizycznych czy psychosomatycznych, np. potwornego unieruchamiającego bólu. Osoby, które mają władzę w rękach i/lub nogach niech same sfruną z balkonu a nie wyręczają się lekarzem. Powinien być tzw. cooling-off period, najlepiej jakieś 2 tygodnie, by się upewnić, że pacjent naprawdę tego chce i czy rodzina nie przymusza. Oczywiście konsultacje psychologa i psychiatry są niezbędne. Jeszcze wiele innych zasad, ale te mi się wydają najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Musiałoby to być naprawdę porządnie reglowane, bo obawiałbym się nadużyć – jak przy przekazywaniu organów. A zwiększone formalności i papierkowa robota niestety pomniejszyłyby sens całego przedsięwzięcia – z powodu okresu oczekiwania tak długiego jak w przypadku adopcji. Oczywiście też od razu pojawiłoby się „letalne podziemie”, a w takich warunkach śmierć raczej nie byłaby godna.
    R.

    OdpowiedzUsuń
  8. Biorąc pod uwagę fakt że aborcja czy zapłodnienie in vitro są wciąż kwestiami tak bardzo kontrowersyjnymi, to nie sądzę aby była jakakolwiek szansa na legalizację eutanazji.
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje opory dodatkowo budzi fakt, że ten krok jest tak ostateczny. Nie ma odwrotu ani miejsca na zmianę zdania, gdy już raz się go zrobi. Nawet przy absolutnym, 100% zdecydowaniu, instynkt samozachowaczy może zadziałać i nagle zechce się powiedzieć „stop, wycofuję się” – a na to może być już za późno.
    Trudno jest mi wyobrazić sobie sytuację w której wolałbym odejście w nicość, w której chciałbym zniknąć z tego świata, nie móc wziąć kolejnego oddechu, nie zobaczyć następnego wschodu słońca...

    OdpowiedzUsuń
  10. Marco: przypuszczam, że osoby decydujące się na to są na 100% pewne że tego chcą. A alternatywa – pomimo instynktu samozachowaczego – jest tak potworna (np. życie w ciągłym rozdzierającym bólu), że gdy raz wejdą na tę drogę, już z niej nie będą chcieli zawrócić. Oddechem i wschodami słońca mogą się cieszyć zdrowe i szczęśliwe osoby – dla cierpiących tracą one urok.

    Ano-Nimka: Masz rację. Ale czasy się zmieniają i podejście ludzi do pewnych kwestii też. Zresztą Kevorkiam sam mówił: kiedyś operacje chirurgiczne były uznawane za herezję, bo wymagały otwarcia ciała człowieka. A w niektórych krajach IVF jest absolutnie normalne (tak na marginesie – jedno z większych i lepszych centrów znajduje się przy Monash Medical Centre, chodziłam tam by uzyskiwać komórki macierzyste płodu ludzkiego do doświadczeń).

    R.: Nie mam odpowiedzi. :) Przypuszczam że z tych też powodów rządy nie są skore by zalegalizować eutanazję.

    OdpowiedzUsuń