Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

poniedziałek, 4 lipca 2011

Turnus mija…

... a ja niczyja.
;)
Nie, nieprawda. Ale jakoś tak mi się dzisiaj przypomniały słowa nie-wieszcza.
Motyw po wczorajszej rozmówce z Rodzicielką, która trzyma się tego co wyczytała na początku roku w moim horoskopie mocniej niż bulterier ze szczękościskiem na goleni pechowego przechodnia (magicznym i brzemiennym w skutki – miejmy nadzieję że tylko jako figura retoryczna! – miesiącem ma być wrzesień). Swatania już oczywiście nie ma – przeszłyśmy w fazę utrzymywania oraz straszenia. Cóż za piękna klasyka kobiecej niekonsekwencji: „tylko tego nie zepsuj z nim” a kilka dni potem „przecież ty nie wiesz czy on cię gdzieś nie wywiezie i nie sprzeda do jakiegoś burdelu”! Powstrzymałam się od odpowiedzi, że to byłby komplement dla mnie – nie jestem już 16tką a można na mnie zarobić w ten sposób? Cudo! To może ja sama się zakręcę w tej branży biznesowej, bo chyba nawet jakieś ulgi podatkowe tu istnieją! ;) No i jak tylko znajdę chwilę wolną, to wyprodukuję promocyjne ogłoszenie, nie wiem tylko na którą (nie)wąską grupę społeczną się kierunkować, 
bo na Południowców chyba nie mam szans bez lekcji języka...

  
Anyways, turnus mija... Zawsze mnie to bawiło, ale w formie lekko gorzkawej prawdy życiowej. Obserwacje własne na przestrzeni lat. Okres wakacyjny 
(w mniejszym stopniu ferie zimowe lub wyjazd świąteczno-noworoczny) powoduje wzmożoną aktywność koedukacyjno‑towarzyską. Nagle wszyscy chcą z kimś być. Single tłumnie przybywają do Władka na podryw. Nastolatki stwierdzają że ten „dowód miłości” dla chłopaka z którym chodzą od tygodnia to bardzo logiczna rzecz. Singielki uparcie wyznające zasadę że przyjaciel na baterie jest preferowany od chłopa jako łatwiejszy w obsłudze, tańszy i o wiele wydajniejszy, stroją się 
w piórka i rozglądają za żywym mięskiem. Etc., etc. Widać to na każdym kroku, gdziekolwiek (na kimkolwiek) człowiek oka nie zawiesi – a także później, 
po rosnących brzuchach od początku zimy.

Come, woo me, woo me; for now I am in a holiday humor, and like enough to consent.
(William Shakespeare)
  
Dla mnie to był zawsze dowód na wyższość biologii nad rozumem i na przynależność bardziej do królestwa zwierząt, niż gatunku H. sapiens. Po zajęciach z ekologii na studiach potrafiłam nawet sformułować całą teorię do tego...
Primo: na wiosnę i w lecie organizm wchodzi na wyższe obroty dzięki większej ilości światła słonecznego w ciągu dnia, wybudzającego z zimowego przestoju. 
Secundo: dłuższy dzień oznacza krótszy sen a zatem więcej okazji do chędożenia. Tertio: wysokie temperatury na zewnątrz wspomagają wabienie olfaktoryczne samic męskim potem i feromonami/nutami zapachowymi czosnku i przypraw kebabowych w nim – wiadomo przecie że nawet Oleńka z drżeniem w jestestwie wyczuwała nadjeżdżającego nieumytego Kmicica na koniu z odległości 10 km. Quatro: witaminka D produkowana dzięki słońcu oraz te wszystkie inne ze świeżych warzywek i owocków, plus kwasy Omega-3 z rybek w kurortach nadmorskich, wspomagają ogólną dobrą kondycję organizmu – czyli mówiąc wprost: poprawia się atrakcyjność zewnętrzna ciała, a do tego facet może całą noc i nie padnie wyczerpany w połowie, z kobitką która nie ma „bólu głowy”. 
Quinto: atomatycznie też poprawia się jakość gamet i my, jako zwierzęta, instynktownie to wyczuwamy w podświadomym (biologicznym) pędzie do rozrodu – jajeczka są jędrne i tylko czekają na przyjęcie amanta, podczas gdy kijanki czują w sobie moc większą niż Darth Sidious – a uwierzcie, wbrew mitom, zajście w ciążę to nie kichnięcie, bo pływacy muszą się przedrzeć przez takie zasieki, że mając wybór woleliby pewno lądować w Normandii. Biolodzy często twierdzą, że dziwią się jak to możliwe że ktokolwiek w ogóle jest poczęty, I kid you not. Wszystko to prowadzi do jednego: nieprzepartej chęci sparowania się w okresie wakacyjnym w celu zapewnienia przetrwania gatunku. Turnus mija...

Dla Singielek szukających chłopa na dwa miesiące i potencjalnie dłużej (bo chęć usidlenia może okazać się przemożna) mam w prezencie ogłoszenia. Nie, nie były podesłane przez Mamusię w okresie Swatania! Rodzicielka ma jednak lepszy gust, 
o czym też świadczy pozytywna reakcja/ocena (przed załączeniem straszenia 
i napominania). Z drugiej strony, to amanty przecie pikne som i atrakcyjne nad wyraz, kwiat męskości polskiej, więc sama nie wiem czy bym nie chciała być oferentką u nich... Hmm, jednak chybam zakontraktowana (się mi wydaje, but who knows with them guys, ehhh), więc sceduję na Was, drogie Czytelniczki:

Kandydat #1 – Zdrowy Również Niepełnosprawny


Kandydat #2 – Nietuzinkowy Techno Kocur


Kandydat #3 – Sztywne Kolano na Gospodarstwie


Rwijcie Drogie Panienki, jako te chabry modre do wianka weselnego, bo nie dla wszystkich starczy. ;)
   

9 komentarzy:

  1. A ja już sama nie wiem – rutkę siać czy nie? Przezorna... itd. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga, ty raczej nie masz do czego tej rutki siać, bo wianek to chyba ostatnio miałaś idąc do Pierwszej Komunii. ;P
    R.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem że w myśl stworznej teorii deszczowe lato też sprzyja podtrzymaniu gatunku, bo częściej przebywa się w domu gdzie można prokreować?

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam po przerwie. :)
    I od razu się zachwycam postem. Brakowało mi tej dawki humoru. :)
    Skoro kandydaci są do rozdrapania, to ja zaklepuję #2, bo niestety nie jestem też niepełnosprawna a poza tym mam czerwony lakier na paznokciach.
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń
  5. Ano-Nimka: miło widzieć. :) Kandydat #2 faktycznie ciekawy, choć szuka mychy – to znaczy co, zaokularzonej bibliotekarki? Nie wiem czy się nadajesz z czerwonymi paznokciami.

    R.: to potwarz! Jeszcze była rok później pierwsza rocznica Komunii! ;P

    Darko: tak, dokładnie. A poza tym chłodek skłania do przytulania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O, Ano-Nimka, witamy z powrotem.
    Są lepsi kandydaci niż #2 – ale musiałabyś wyjechać ze mną do tego „Władka” i dać „dowód miłości” po tygodniu.

    Darlingu: nie masz co głupia rutki siać, bo po co? :) Ale zgadzam się z twoją Mamusią – nigdy nie wiadomo czy cię nie wywiezie i nie sprzeda. Wiesz, teraz ludzie tacy obrotni i bezwględni są w sprawach biznesowych. Więc zanim cokolwiek zrobisz musisz uzyskać aprobatę Komisji ds. Faceta. Pełna dokumentacja powinna być złożona w terminie 3 dni od daty otrzymania niniejszego zawiadomienia. ;)

    A ja się chyba zacznę uczyć śląskiej gwary, bo te dziołchy nader śwarne som.
    (jeśli dobrze domyślam się co śwarne znaczy, hehe)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dokładnie tak. Bez oceny i aprobaty, to ty dziewczyno nawet o niczym nie myśl. Sama zresztą uczyłaś tu, na blogu, handlu ludzkim towarem, więc się teraz nie dziw. Dokumentacja o kandydacie i rodzinie – tak na 3 pokolenia wstecz – plus przesłuchanie i krzyżowy ogień pytań.

    L.E.M.: ja tam wolę białki kaszubskie, tym bardziej że we Władku występują licznie jako ludność tubylcza. Już się zaczynam uczyć gwary słuchając Radio Kaszebe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie zainteresował anons nr 2 – nie wiem co to jest „gryfno” ale brzmi interesująco. Chyba zrobię pierwszy kontakt. ;)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  9. L.E.M.: Powiem pas, bo już się nastawiłam na nietuzinkowe techno i ocean pomysłów (mam nadzieję że to oznacza ATB na Wyspach Kanaryjskich). Ale dowiaduj się we wrześniu. ;P
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń