Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

czwartek, 20 stycznia 2011

Life

Co jest wykładnią naszego życia? Co jest najważniejsze? Jak zostaniemy zapamiętani – jeśli w ogóle? Siedzę i myślę, bo tak mnie Rodzinne spotkania nastrajają, a szczególnie dołujące teksty Rodzicielki. Dzisiaj znowu.

„Jesteś już stara. Masz tyle lat i jesteś sama. Nie znajdziesz nikogo kto cię zniesie. Umrzesz samotnie, tak jak żyłaś.”

Więc siedzę i myślę. Fakt – stara gropa. Koleżanki z klasy liceum już dawno mają mężów i dzieci. Mają zorganizowane życie. Normalne życie – w standardach społecznych. Ja jakoś to straciłam. Missnęłam chance. Spóźniłam się na pociąg... No może. Kiedy była szansa, ja wolałam robić doktorat i balować w klubach jednonocnie. A kiedy była możliwość... powiedziałam „nie” – bo to nie był ten Jedyny. A potem był ten Jedyny (tak myślałam), który jednak nie zadał pytania i na końcu wyrzucił mnie jak puszkę po sardynkach. Czy to jest story of my life? OK, pogodzę się z tym, jeśli trzeba, ale dlaczego czasami tak cholernie boli???

Śmieszą mnie ludzie, którzy są dumni z tego, że ich można wygooglować. Fakt, znam jedną osobę (khe, khe), która nie istnieje w internecie w ogóle. Ale poza tym: co to kurczę znaczy, że nasze imię i nazwisko jest gdzieś w olbrzymiej sieci? Ten cały internet to jak woda oceanu: każde badziewie z rynsztoka tam trafi, każdy śmiotek z plaży, oprócz oczywiście prawdziwych pereł ostrygowych. Więc jeśli mam umrzeć i zapytać czy pozostawię ślad po sobie, to tak, pozostawiłam – są moje artykuły w czasopismach naukowych, jest rozdział książki o malarii, jest cytowanie mojego oznaczenia chromosomowego w pracach innych, są protokoły konferencji z moimi prezentacjami – wszystko w necie istniejące. No i co? Istnieję w sieci. Będę istnieć nawet gdy umrę. Czy to coś zmienia? Oczywiście, mogę zmienić życie milionów osób, jeśli zostaną wyprodukowane szczepionki na gruźlicę lub malarię na podstawie moich badań. Ale poza tym, jaką wartość ma wzmiankowanie mnie na virtualnej – więc nieistniejącej – siatce powiązań?

Czy wartością życia jest praca? Heh, zarzynam się jak głupia i co mi to daje? Kasę na spłacenie hipoteki i na drinki w pubie/klubie plus kolczyki i książki? To wszystko. Satysfakcja jest. Przyjemność jest. Ale to wszystko doraźne. Na koniec dnia – na koniec życia – to chyba nie o to chodzi. Oczywiście, można się zatracić w pracy i osiągać fantastyczne wyniki, i zrobić z tego swój cel życiowy, motto, świętego Graala. Ale co nam to daje na końcu? Nie mówię o ZUSowskiej emeryturze, tylko o wartości życia. Co z tego mamy???

Tertio: ta Druga Osoba... no cóż, boję się, że na Drugą Osobę nie mam szans. Tak jak powtarza moja Mamusia: za stara jestem i z moim charakterem nikt mnie nie wytrzyma. I boli mnie to nieziemsko. Co oznacza, że jestem Głupią Cipą Pensjonariuszką. Bo poprzednie dwa motywy mnie nie ruszały aż tak bardzo, ale ten jeden tak. Bliskość człowieka. Czułość. Przywiązanie. Chęć ochrony. Wsparcie. Zrozumienie. I wiele innych aspektów bycia z Tą Jedną Jedyną Osobą. Tego jednak pragnę. Pal licho istnienie w internecie. Pal licho satysfakcję z pracy. Pragnę tego Szczęścia przez duże S, ale jak widać nie mam szans by mieć...

Dla mnie to jest wykładnia życia: Czy jest osoba, która będzie po mnie płakać? Czy jest osoba, która zauważy mój brak? Czy jest osoba, której życie będzie zubożone przez moje nieistnienie?

Boję się odpowiedzi... 

http://www.youtube.com/watch?v=IiYWOU9j9w0

12 komentarzy:

  1. Zadzwonię za 30 min, głupia babo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoi rodzice. Twoi dziadkowie. Twój brat. Twój wujek. Ja. W odpowiedzi na wszystkie trzy pytania. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj jakoś wszystko wygląda lepiej. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kurczę, często mam podobne myśli ;((
    mam nadzieję, że czarne myśli już poleciały hen, hen i zbyt szybko nie wrócą a w pobliżu zawsze znajdą się jakieś przyjazne, ciepłe dłonie http://www.youtube.com/watch?v=pVJBvK7wkps
    Jeśli choć trochę pomogą to mocne (imieninowe?) uściski @.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczorajsza rozmowa pomogła (thanks M.). Sen pomógł. Życzenia pomagają (dziękuję ślicznie). A ciepłe dłonie się pojawią wieczorową porą. ;)

    Dłonie od Armstronga piękne. :)
    Ale nie jak kobiece:
    http://www.youtube.com/watch?v=518XP8prwZo&playnext=1&list=PL9DED56FAFCCC454E&index=13

    Ściskam, Małpo. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. cieszę się ;))
    to akonto dobrego weekendu tango http://www.youtube.com/watch?v=3PU5Tsx36E0
    i rumba http://www.youtube.com/watch?v=B1SYuKPxMcc profilaktycznie na smętno-nienastrojowe wieczory.
    @.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooooo! Bonus Noworoczny. :D
    Albo zaliczone prezenty na następne urodziny i na Gwiazdkę (względnie na Dzień Kobiet i 1 Maja).
    Dziękuję pięknie. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyński Nowy Rok za pasem ;)) @.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem! 3 lutego. :)
    A najgorsze jest to, że ten właśnie się kończący był niby mój - tzn. Tygrysa. Heh, jeśli tak wygląda mój najlepszy rok, to już się boję tych jedenastu innych przede mną. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. ;))
    godzinę temu przeglądając horoskop na bieżący rok (szczęśliwy kolor - fioletowy, dzień - poniedziałek...), stwierdziłam, że jako wcześniak bardziej do serca wezmę sobie przepowiednie dla następnego znaku... a najlepiej to przeczytam całą książeczkę i z każdego wybiorę ciut i troszkę ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ło matko! To zbrodnia - ten poniedziałek jako szczęsliwy dzień! ;)

    Hihi, no mi się zawsze idealnie charakternie zgadzało ze znakiem zodiaku (Strzelec) i tym chińskim Tygrysem. Zdecydowanie wybuchowa mieszanka! Więc horoskopy jednak klasyczne, swoje znakowe czytywałam. Ale ostatnio jakoś skończyłam bo się słabo zgadzały.

    Za to na Sylwestra Mamusia zadzwoniła i mi odczytała 3 moje (Strzeleckie) z 3 różnych pismideł na rok 2011. Podobno powinnam uważać na wątrobę (ciekawe dlaczego...), podobno mam się nie wychylać w pracy bo osoba fałszywa i nieżyczlia jest jakaś, podobno w życiu miłosnym lekko burzliwie ma być, a w trzecim kwartale będę musiała dokonać wyboru Tego Jednego spośród kilku partnerów/amantów. LOL!

    OdpowiedzUsuń