No ale piszę o tym, bo wciąż mnie rozśmieszają komentarze koleżanek i kolegów z pracy „ooo, masz buty, jeszcze nigdy cię tak nie widziałem/łam”. Dla niezorientowanych tłumaczę: w pracy pierwsze co robię po przyjściu do biura to zdjęcie butów. I potem już bosiczkiem (lub rajstopką/skarpetką) wydeptuję szlaki do kuchni i innych działów. Ba! Przeze mnie (lub „dzięki mnie”) w naszej procedurze ISO znalazł się zapis: „w kontaktach z klientami pracownik zawsze musi mieć na sobie buty”. LOL!
Ad rem: dress code jest może fajny i rozumiem że w niektórych zawodach (prawnik na ten przykład) należy go zachować. Ale poza tym, to co kogo obchodzi jak się ubieram??? Czy dlatego że założę mikroskopijną mini i będę miała dekolt do pasa to moje kalifikacje będą gorsze? Czy minimalizm ciuchowy ma się niby przekładać na minimalizm umysłowy? To bzdura na zasadzie sądzenia książki po okładce. Uważam się za osobę inteligentną i mądrą (w miarę, w niektórych sprawach, bo chyba życiowe mi słabo wychodzą), ale ubieram się podobno zupełnie nieodpowiednio. Tak twierdził Jeden-Wiecie-Kto i tak twierdzi Moja Mamusia. Faktycznie, nie noszę żakiecików i spódniczek za kolana. Nie zapinam bluzeczek pod szyjkę. Wręcz przeciwnie, lubię się czuć swobodna i nieskrępowana i dlatego luźny powiewny ciuszek (podobno odkrywający wszystko) albo taki przylegający do ciała jak druga skóra, wręcz niewyczuwalny, jest my choice. No i co z tego, że niektórym to się wyda wyzywające albo „nieskromne” (hehe, moje NIE-ulubione słowo od Mamusi). Mój dress code nie zmienia faktu że mam doktorat, że opublikowałam artykuły naukowe i rozdział książki, że w dalszym ciągu publikuję i moja opinia jako experta się liczy.
Hehe, no comment, bo widziałem. :) Ale popieram!
OdpowiedzUsuńNo dobrze, rozumiem co piszesz. Ale prawda jest taka, że postrzeganie bardzo się liczy. Piszesz o zakładniu butów, ale jeśli wyjdziesz do klienta z "dekoltem do pasa" to co on pomyśli?
OdpowiedzUsuńPrimo: nie jest "do pasa" tylko no... taki zwyczajnie większy.
OdpowiedzUsuńSecundo: a co mnie obchodzi co pomyśli? Na wstępie niech se myśli co chce. Ale gdy zaczynamy rozmawiać, to się liczą tylko kwalifikacje i co mam do powiedzenia.
To fajnie, Ciebie nie obchodzi, ale innych tak. Oceniamy ludzi przez pryzmat wyglądu - jak się starają o ubiór etc. I możesz być indywidualistką w tej kwestii, ale będziesz oceniana standardowo.
OdpowiedzUsuńDrogi/a Anonimie/ko! Wiem, że ludzie oceniają po wyglądzie, ale to właśnie mi się nie podoba i o tym napisałam (oględnie, być może). Masz rację w tym co piszesz - jak się ocenia ludzi - a ja wypowiadam się o tym, że nie powinno tak być. :)
OdpowiedzUsuńNo OK. Mam nadzieję (dla Ciebie), że jednak u klientów inaczej jest postrzeganie. :)
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńDzięks za input!
:)
I tak mnie nie przekonałaś. :P
OdpowiedzUsuńNie potrzebuję - każdy ma swoje zdanie i to jest fajne. Ja tylko zarzucam temat opisując swoje poglądy.
OdpowiedzUsuń