Skąd się wzięły tradycyjne Wielkanocne jaja? Tak, tak, możemy gadać o symbolizmie (ovo – początek życia, rezurekcja, blah, blah, blah). Ale powód jest prozaicznie prosty.
Za dawnych (nie powiem „dobrych” bo raczej mi się tak nie kojarzą) czasów, Wielki Post był przestrzegany bardzo restrykcyjnie. I faktycznie mięso ani żadne produkty zwierzęce – w tym jajka – nie były jedzone. No ale spróbujcie to wytłumaczyć kurom, że mają wziąć na wstrzymanie bo człowiek się umartwia. No więc niosły się tek kury jak Pan Bóg przykazał, a ludzie jaja zbierali i przechowywali. Nie można było przecież wyrzucić jedzenia. Nie wiem czy pod koniec mieli ich kopy (a ta miara jak wiadomo to 60) czy nie. Fakt, faktem, że w domu mocno zwyżkowało owalnym kształtem. Więc gdy nadchodziły Święta trzeba było coś z tym zrobić: piec ciasta, gotować na twardo, etc. Aby zachęcić dzieci do jedzenia (a to, wiadomo, są najbardziej surowi krytycy kulinarni) malowano jajka i wymyślano zabawy w stylu „egg treasure hunt” aby skusić je kolorowymi wzorami – i stąd się wzięły pisanki.
Proza życia religijno-społecznego. :)
Z ciekawostek lingwistycznych: po angielsku Wielki Piątek to Good Friday.
Nie bynajmniej nie był „Dobry” dlatego, że Jezus umarł. To po prostu skrót od „God’s Friday” – czyli „Boży Piątek”. Podobnie ma się zresztą rzecz z pożegnaniem „goodbye” – wzięło się od słów „God be with ye”.
Interesting fact #2: Jak się dowiedziałam od koleżanki O., która właśnie jest
z Rodziną u Swojej Mamy na Ukrainie (jeszcze raz pozdrowienia i całusy dla Was wszystkich, Kochani!), to w tym naszym sąsiedzkim kraju Święconka występuje
w formie olbrzymiego kosza, wypchanego po brzegi pętami kiełbas, szynką, słoniną, chlebem, jajami oczywiście, ciastami, w tym tradycyjnymi babami, serami, chrzanem i przyprawami, etc. Nasze małe Święconeczki z symbolicznym kawałkiem chleba, kiełbaski, jajem, solą i pieprzem oraz barankiem cukrowym to pikusie w porównaniu do tych niemalże wałówek piknikowych. I to co w koszu, poświęcone, je się dopiero w Niedzielę Wielkanocną, a nie jak u nas już w Sobotę.
Nie bynajmniej nie był „Dobry” dlatego, że Jezus umarł. To po prostu skrót od „God’s Friday” – czyli „Boży Piątek”. Podobnie ma się zresztą rzecz z pożegnaniem „goodbye” – wzięło się od słów „God be with ye”.
Interesting fact #2: Jak się dowiedziałam od koleżanki O., która właśnie jest
z Rodziną u Swojej Mamy na Ukrainie (jeszcze raz pozdrowienia i całusy dla Was wszystkich, Kochani!), to w tym naszym sąsiedzkim kraju Święconka występuje
w formie olbrzymiego kosza, wypchanego po brzegi pętami kiełbas, szynką, słoniną, chlebem, jajami oczywiście, ciastami, w tym tradycyjnymi babami, serami, chrzanem i przyprawami, etc. Nasze małe Święconeczki z symbolicznym kawałkiem chleba, kiełbaski, jajem, solą i pieprzem oraz barankiem cukrowym to pikusie w porównaniu do tych niemalże wałówek piknikowych. I to co w koszu, poświęcone, je się dopiero w Niedzielę Wielkanocną, a nie jak u nas już w Sobotę.
No ale tak poza powyższym, to oczywiście życzę Szanownemu Państwu Smacznego i Mokrego – jaja i dyngusa. ;)
Good Idea: finding Easter eggs on Easter.
OdpowiedzUsuńBad Idea: finding Easter eggs on Xmas.
;P
Agucha: Radosnych i Spokojnych! :)
OdpowiedzUsuńA jeśli ty jesteś „basket case” to ja jestem „one cookie short of a picnic basket”. ;)
P.S. Przecież u nas, w Polsce, też je się święconkę dopiero w Niedzielę – przy śniadaniu wielkanocnym.
Agu: Świąt wypełnionych szczęściem i spędzonych z rodziną i bliskimi osobami. :)
OdpowiedzUsuńJak ty Basket Case, to ja March Hare w zastępstwie Easter Bunny. ;)
P.S. U nas w domu było to samo – w sobotę post i bezmięsnie, a dopiero przy śniadaniu wielkanocnym w niedzielę kiełbasa z koszyczka i wędliny ze stołu były zjadane.
Darlingu: Aby te Święta przyniosły Ci radość i stanowiły nowy początek życia pełnego szczęścia. :)
OdpowiedzUsuńP.S. U nas w domu też Święconkę zjadało się w sobotę - czasami nawet podjadało w drodze z kościoła rano. ;)
R.
Darling: dla Ciebie - a brave new world. :)
OdpowiedzUsuńP.S. Ja też pamiętam wyjadanie Święconki w sobotę. Jajkiem dzieliliśmy się dwa razy: w sobotę i niedzielę, więc zawsze było ich więcej w koszyku, który stał na stole przez 3 dni (w poniedziałek był już prawie pusty: tylko zeschła piętka chleba, sól, pieprz i podgryziony baranek).
M.
Darlingu: Wesołych Świąt! Mnóstwa jajek do macania i szczodrego nawodnienia. ;)
OdpowiedzUsuńSprawdź czy chomik żyje w wierze:
http://www.youtube.com/watch?v=tyLQIKl97Es
Darling: Radosnych, spokojnych i rodzinnych Świąt - zwariowanych w Twoim stylu, ale pełnych szczęśliwych chwil. :)
OdpowiedzUsuńP.S. U nas w domu też jest tradycja, by Święconkę zjadać zaraz po święceniu - czyli w sobotę rano. Ale jedno jajko jest odkładane do podzielenia się przy śniadaniu wielkanocnym w niedzielę.
Ano-Nimka
Zdrowych i pogodnych Świąt, Darling. :)
OdpowiedzUsuńI jeśli to nowy początek Lepszego, to Ty się nie zmieniaj i pozostań sobą. :)
K.