Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

niedziela, 31 października 2010

When will it end?!

Skradziono mi rower. Mój rower górski. Tak po prostu. Świńsko, chamsko i bezdusznie. Z zamkniętego korytarza wewnętrznego na piętrze. Wczoraj wieczorem jeszcze był, a dzisiaj rano już nie. Pierwsze co odczułam, to ucisk w dołku, jak przed egzaminem. I złość na tę hienę, która wydarła nie swoją rzecz. Ale potem – i teraz wciąż tak czuję – ręce mi opadły. Nie mam już siły, naprawdę. Poddaję się. Kiedy to się cholera skończy. Kiedy????? Jak tylko troszkę zaczyna mi dobrze iść, to trafia się coś co mnie wali jak obuchem i sprowadza na ziemię. Zawsze ten cholerny wiatr w oczy. Za co to wszystko??? Czym ja sobie na to zasłużyłam? Tak, wiem, rower (jak pieniądze) – rzecz nabyta – i szkoda zdrowia na zamartwianie się. Ale to jest już too much for me. Od początku tego parszywego roku wszystko się sypie, po kolei, jak kostki domina. Moi Dziadkowie nonstop zabierani do szpitala. Moje nerki. Rzucenie mnie przez Niego i zawalenie się całego mojego świata. Smutek, osamotnienie i borykanie się ze wszystkim – także ze sobą – sama. Czy ja nie zasługuję na trochę spokoju? Czy nie mam prawa do odrobiny szczęścia??? Ja już naprawdę dużo więcej nie wytrzymam. I chce mi się płakać. Potwornie. Ale z całych sił zaciskam zęby i staram się nie. Bo wiem, że gdybym teraz zaczęła, to bym płakała, płakała i płakała. Znowu bym wypłakała morze łez. Tylko tym razem płakałabym sama, w swoich czterech ścianach, bez niczyjej obecności i ewentualnej pomocy. A nie mogę sobie na to pozwolić, nie mogę wpaść w tę spiralę żałości. Najgorsze jest to, że wszyscy myślą, że jestem taka silną osobą, taką twardą kobietą. Że sobie ze wszystkim radzę. A to jest po protu mój pancerz ochronny. Tak naprawdę, to potrzebuję wsparcia. Potrzebuję pocieszenia. Potrzebuję, by – czasami – ktoś się mną zaopiekował. A teraz potrzebuję, by mnie zwyczajnie ktoś przytulił. I co ja mam kurwa zrobić?!

1 komentarz: