Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

czwartek, 7 października 2010

Uroki Dobrych Wyborów Życiowych

Słuchajcie, słuchajcie! Nie chcąc położyć jinx na następne 9 lat mojego życia, muszę jednak powiedzieć, że chyba trafiłam nie tyle na żyłę złota ile na idealne Zagłębie Złota. Mówię oczywiście o moich Cudownych Okolicach. Uświadomiłam to sobie właśnie dzisiaj, gdy z moim Pierwszym Awizem (pierwszym wysłanym do mnie na ten adres) szłam odebrać Pierwszą Przesyłkę z Mojej Nowej Poczty. Do tej pory oczywiście nie sprawdzałam gdzie się ona znajduje. I już się nastawiałam duchowo na wyprawę w Zaklęte Rewiry, nauczona bolesnym doświadczeniem wyniesionym z poprzedniego miejsca Oficjalnego Zameldowania (ponad 15 min autobusem jeśli nie ma korka i do tego zupełnie nie po drodze), a tutaj zostałam zaskoczona – przyjemnie. Okazuje się, że pocztę mam pod samym nosem! Wystarczy przejść przez ulicę, zajść supermarket od tyłu (hmmm, lubię zachodzenie od tyłu...) i voilà! Jestem w Moim Urzędzie Pocztowym! Ale kontynuujmy „Złoty Wątek”. Już przy pierwszej, nieoficjalnej, parapetówce (trzyosobowej, po przewiezieniu mojego dobytku późnym wieczorem/nocą, składającej się z: wódki, coli, 6 piw i TV pack chipsów, wszystko na stojąco lub na pudłach z moimi przynależnościami – czy jestem złą gospodynią? mam nadzieję, że nie) odkryliśmy, że pod samym domem mam całodobowy monopolowy, całodobowe delikatesy, w których jest wszystko, od świeżych warzyw i owoców po serwetki papierowe czy waciki do uszu, oraz komisariat policji. Później jeszcze odkryłam co następuje: fitness club (do którego planuję uczęszczać), bibliotekę, aptekę, piekarnię, dwa mniejsze sklepy warzywno-spożywcze oraz cały bazar na którym można kupić mydło i powidło (a także dorobić klucze, kupić/zamówić meble na wymiar lub skorzystać z inszych oferowanych usług). Wszystko dosłownie dwa kroki ode mnie. Dodatkowo, dojazd do pracy zajmuje mi około 10 minut, z przystankami pod tzw. dupą (hah, i znowu skojarzenie...) i przy pracy i przy domu. Hmmm, chyba odnalazłam Raj Utracony. :) Jedyne co jeszcze mnie teraz korci, to zlokalizowanie najbliższej stacji benzynowej. W poprzednim Miejscu Bytowania miałam ją zaraz pod domem, co okazywało się zbawienne w Święta Państwowe (zawsze wiadomo było, że w emergency cases będzie gdzie kupić wodę, mleko, sok lub papierosy – ooops, ja już nie palę!) oraz przydatne w celach podpompowania powietrza w oponach rowerowych. No nic, jak namierzę najbliższą Muszelkę, to Was powiadomię. A narazie powiem tak: uważam, że kupno tego mieszkania to jedna z Lepszych Decyzji w moim życiu, nawet jeśli trochę wymuszona Rzuceniem – ale to ja je znalazłam, ja się zakochałam od pierwszego kopa i to ja wynegocjowałam cenę i je kupiłam. Poza tym, dobrze się tu czuję i to chyba widać po mnie, a wszyscy, którzy u mnie gościli wydawali tylko pozytywne opinie (jeśli łgaliście aż ziemia jęczy, to Was dopadnę i zemsta będzie słodka!). Ehhh, chyba jestem klasycznym przykładem „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” – ale cicho, sza, bo Licho nie śpi! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz