Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

czwartek, 11 sierpnia 2011

Kartacze na polskich dróżkach


Tak mi się przypomniało i jedno i drugie z tytułu, bo mnie dzisiaj naszła chrapka na pyzy z mięsem na obiad i ciąg asocjacji się załączył: pyzy – kartacze – Karteczewo – Gołdap – dojazd – powrót z Croatia – polskie drogi – Pyza na polskich dróżkach.

Kartacze to regionalna forma pyz z mięsem na Mazurach. Akurat jak byliśmy tam 
w zeszły weekend, w Gołdapiu (Gołdapi) odbywało się coroczne święto tych pocisków gastronomicznych: Regionalny Festiwal Pogranicza „Kartaczewo”. Wszystko fajnie-pięknie, tylko wyobraźcie sobie ranek w niedzielę i „rozkoszny” zapach sączący się każdą szparą okienną, drzwiową i podłogową z restauracji hotelowej, w której właśnie rozpoczęto obsmażanie kilogramów cebulki. Taka pobudka mało romantyczna jest, nieprawdaż. Woń ta dobywała się zresztą ze wszystkich domów i jadłodajni w mieście, które chciały zaprezentować swoje talenta na festynie. Gdy szliśmy do samochodu i odjeżdżaliśmy w siną dal, wręcz spodziewałam się że patrząc za siebie zobaczyłabym kopułę tego dymu patelniowego obejmującą miasteczko jak tarcza Death Star generowana na Endorze. Pamiętając lekcję o żonie Lota – nie obejrzałam się. ;) 
Dygresja ad pogranicze: mogę uczciwie stwierdzić że byłam zagramanicą, 
w Rosji, bo stojąc na potwornym pomoście pontonowym (na którym oczywiście w pewnym momencie zrobiłam się zieleńsza od Shreka) na komórce L. już się pokazało że jesteśmy w tamtym kraju i w zasięgu ichniej sieci telekom. Ha!

I odjechaliśmy... i dojechaliśmy. I powiem tak: droga na Mazury to chyba najlepsza na kraniec Polski, którą jechałam. Serio. No byłam seriously impressed: trasa Wawa-Gołdap w 3.5 h (tam). A powrót podobnie wartko i też bez stresu, bez frustracji, bez rozkopanych dróg, bez korków (dopiero pod samą Stolycą, ale to dlatego że o tej godzinie akurat wszyscy do domu wracali). Nieliczne cipy, wlokące się niemiłosiernie, wymijało się bez problemu, a kilka TIRów na krzyż nie zawalało drogi. To teraz porównajcie nasz powrót do Wawy z Croatia, przez Austrię i Czechy, i moje przerażenie w oczach gdy Hołowczyc radośnie zawiadomił, że mamy 350 km do celu i 6 godzin jazdy (a w tamtejszych Utopiach ćwierkał, że jest 350 km i 2.5 h). Oczywiście żadnej 6tki nie było, ale i tak długo... A na dokładkę jeszcze zapodam nieradosne info o trasie Wawa-Władek (lub Wawa-Gdańsk), którą jeśli pokona się    w 8 godzin to można uznać że się leciało expressem. Ehh.
I powiem tak: winny jest nie tylko stan polskich dróg, wołający o pomstę do nieba (nie dziwcie się tym ulewnym deszczom: Pan Bóg patrzy z góry i mówi sobie „Polska, gówniany kraj, spłukiwać trzy razy dziennie”). Winne są też te wszystkie cipy, zarówno płci żeńskiej jak i męskiej, wlokące się niemiłosiernie, zawalające drogę normalnym ludziom i bezmyślnie lub złośliwie utrudniające wymijanie.             Ot takie ciężkomyślące kartacze na polskich dróżkach...

No ale żeby zakończyć posta na up’ie a nie down’ie, poniżej przedstawiam absolutnie rozbrajające teksty... kartaczy? Enjoy :)

   

7 komentarzy:

  1. Mój osobiście ulubiony tekst, z powodów pewnych, jest o tych 40 latach i zmęczeniu, hehe. ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. No! Wreszcie! Już myślałem że znowu gdzieś pojechałaś bez słowa. ;)
    Kartacze są świetne, tylko ledwo się człowiek po nich rusza (i odkąd ty masz ochotę na pyzy???!) A ostatnio jechałem do Gdańska 7 h i stwierdziłem, że następnym razem chyba pociągiem pojadę.
    „Nie wiedziałem że po północy też bowiązuje ograniczenie prędkości” LOL

    OdpowiedzUsuń
  3. I love the smell od fried onion in the morning... ;P
    A poza tym: jacy kierowcy, takie drogi. Kartacze zasługują na jednopasmowe wykopy i wyboje. ;) No ale zastanów się: żeby były dobre drogi, trzeba je zbudować i lato jest na to najlepszą porą. A korki robią nie tylko wlokący się niedzielni kierowcy ale też wypadki tych którzy się spieszyli. Odpukać nam wszystkim! :)

    Mnie rozbroiła babka od słupa telegraficznego, LOL.

    P.S. Żono Lota, na Mazurach coś bliżej i większe odwiedziliście i możesz polecić (miejsce)? I gdzie te kartacze są najlepsze (swoją drogą, myślałem że ty bardziej w ryby).

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tam! PMS u kobiety to prawie jak ciąża – cravings mam i ochotę na takie jedzenie. Odczepcie się. ;P
    Kartaczy nie jadłam na wyjeździe tylko ribkie (świeża, polecana tego dnia) – okonia. Pycha. L. miał też świeżego sandacza i takoż smakował. Na to polecam knajpkę pt. Restauracja Mała w Ełku. Trafiliśmy psim swędem, ale zapamiętamy na przyszłość.
    Odwiedziliśmy tylko Olecko – jakoś nie zachwyciło (choć uczciwie powiem że głównie nad jeziorem byliśmy) i Ełk (stop na lunch). Nie mogę na bank polecać, bo tylko kawałeczek widzieliśmy. Ale powiem że Ełk wygląda fajnie – większe miasteczko, jakieś życie się dzieje, a poza tym jest jezioro i dużo zieleni. A poza tym to oczywiście Mikołajki i Olsztyn.

    No i jeszcze jest ten Latający Holender: "Nagle znikąd pojawił się niewidoczny samochód, uderzył w mój samochód, po czym zniknął". No normalnie Vehikuł-Widmo! Drivers beware!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co wy o tym jedzeniu? Głodny się zrobiłem a dopiero co śniadanie zjadłem. ;)
    Pociągi też nie są wyjściem, bo mają potworne opóźnienia. Z dwojga złego, wolę siedzieć w swoim samochodzie niż w przedziale z babcią i wnuczkiem jedzącymi śmierdzące kanapki i z facetem obgadującym przez cała drogę biznes przez komórkę.

    "Mój samochód był prawidłowo zaparkowany w tyle innego samochodu". Cudo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja rada co do jazdy: jechać w nocy albo wyjechać z Wawy naprawdę rano (5 najpóźniej).
    "... wtedy straciłem panowanie nad kierownicą." LOL
    K.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi też ślinka trochę pociekła. :)
    A ja na Mazurach polecam Węgorzewo. Bardzo miłe miasteczko – niezbyt gwarne ani zawalone turystami, ale też nie jakaś zapadła dziura. Są kąpieliska nad wodą, atrakcje sezonowe i prywatne kwatery za niższą cenę niż nad morzem.

    „Spojrzałem na zegarek – była 7.05”... Pierwsze promienie słońca oświetlały drogę i kierowców spieszących się do codziennych obowiązków w pracy. Dzieci radośnie szły do szkoły. Ten złowieszczy golf stanowił jedyny dysonans w sielankowym otoczeniu... ;)
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń