Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

czwartek, 5 maja 2011

Życie jak z bajki

Taka pogoda jak dzisiaj o poranku, szczególnie w maju, nastawia nie tylko do przemyśleń nad przyszłością całego świata (tak, tak, to zdecydowanie koniec – zobaczycie, obudzimy się pewnego dnia i okaże się, że w nocy, w ciągu ułamka sekundy, jak od pstryknięcia palcami, wszystko się skończyło, włącznie z nami: wszystko będzie tylko atrapą, realną, ale atrapą, a my będziemy tylko i wyłącznie cieniami naszych prawdziwych ja, chodzącymi do pracy, biegającymi za swoimi sprawami, spotykającymi się z innymi, ale cieniami, zupełnie nieświadomymi, że to co nas teraz otacza to ta zapowiadana „wieczność”). Nastawia też do przemyśleń nad przyszłością ludzi.
I wróciłam znowu do ostatniej rozmowy z Rodzicielką, bo dowiedziałam się, ku wielkiej radości, że będzie robiła generalny porządek z wywalaniem bambetli z balkonu (nie, to nie jest ta radość-generująca część) i że będzie „wreszcie się pozbywać wszystkich tych papierzysków i innej makulatury z pudeł”. Zostałam absolutnie zaskoczona informacją, że przez te wszystkie lata przechowywała moje wypracowania z liceum! Now, who does that?! Ale, anyway, ważne, że ma też moje stare bajki. Normalne bajki a nie ten crap od Walta Disneya (Barbie, my ass!)


Pamiętacie to wydanie? Takie dokładnie miałam. Duży format, jak album, z pięknymi ilustracjami Szancera. Z prawdziwymi baśniami H.Ch. Andersena: „Królowa śniegu”, „Latający kufer”, „Dzikie łabędzie”, „Słowik” (o matko, ten ostatni dawał mi koszmary, bo ilustracja była bardzo mroczna, z człowiekiem leżącym na olbrzymim łożu, ze staromodną klatką na ptaki wiszącą na tle gotyckiego okna, za którym złowrogo świecił księżyc... no mówię wam, bałam się). Które dziecko dzisiaj zna opowieść o jedenastu królewiczach zaklętych w łabędzie i ich siostrze? Które dziecko, patrząc na jedną z ilustracji powie „Dziewczynka z zapałkami” zamiast: „ooo, Rumunka żebrze”? Które dziecko dzisiaj zna prawdziwą „Małą syrenkę”, a nie jej zbastardyzowaną wersję rodem z Holyłuda?

To samo się tyczy innych spraw: teraz rodzice kupują dzieciakowi konsolę i gry komputerowe, a nie małe książeczki, w takim kwadratowym formacie, z krótką opowiastką z ukrytym morałem (o matko, przy jednej płakałam rzewnymi łzami nie dlatego że była smutna – oczywiście skończyła się dobrze – ale z powodu rysunków; traktowała o kotku, który oddalił się z pokoju i szukał mamy i każde zielone światełko w ciemności brał za jej oko – jedna ilustracja pokazywała zasmuconego malutkiego kociaka siedzącego obok radia z zapaloną zieloną diodą na froncie; ale nieważne – był happy end!). Teraz rodzice, zamiast przeczytać dziecku baśń lub dać aby samo przeczytało, zabierają je do kina lub kupują płytkę DVD. Teraz rodzice propagują lalkę z nieludzkimi wymiarami jako bohaterkę i wzór – a nawet prawdziwą „aktorkę”, bo przecież Panna B. (ona jest panna, prawda? Ken to tylko gach? nie wiem akurat tego) „gra” w filmowych bajkach Hamerykańskich.
No a potem kupowane są takie prezenty na komunię, bo każdy dzieciak już od małego chce być plastic-fantastic: 


Świat schodzi na psy i się kończy, nie z powodu zaburzenia równowagi ekologicznej, wojen, wszelkich choróbstw (to swoją drogą jest podstawowy mechanizm biologiczny: przy nadmiernej liczebności gatunku, Natura stosuje safety valve i produkuje coraz więcej mutacji genetycznych oraz pozwala na powstanie nowych chorób, które tę liczebność mają zredukować do optymalnej), tylko z powodu degeneracji społeczeństwa nie troszczącego się tak naprawdę o potomstwo.
I tym, jakże optymistycznym, akcentem zakończę dzisiejszy wpis.

  

16 komentarzy:

  1. Baśnie oczywiście mam obiecane od Mamusi – więc niedługo będę je mogła odebrać i mieć u siebie moment z dzieciństwa. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pamiętam „Dzielnego Ołowianego Żołnierzyka” Andersena i oczywiście „Pinokio” Collodiego. Faktycznie, ilustracje Szancera były piękne – te dzisiejsze, kreskówkowe, nie dają takiej atmosfery.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aga: moi rodzice do tej pory trzymają moje stare laurki i dymplomy, nawet z czasów przedszkolnych (oraz obowiązkowo książeczkę do nabożeństwa). Jeśli chodzi o wypracowania, to wątpię, bo to żaden powód do dumy, w przeciwieństwie zapewne do ciebie. ;)
    A co do baśni, to u mnie Bracia Grimm królowali.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aga: zwyczajnie czasy się zmieniają. Nie ma już królewiczów i królewien (ops, przepraszam, są, ale to rzadkie relikty), więc bajki dla dzieci muszą być inne: stwory, roboty, gadające samochody.
    Ale zgadzam się, że lenistwo rodziców jest karygodne w kwestii posadzenia dziecka przed telewizorem albo komputerem zamiast dostarczenia bardziej rozumnej rozrywki.

    P.S. Ja z dzieciństwa pamiętam książkę z przygodami jakiegoś Pajacyka Buratino (chyba zamiast Pinokia).

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasy może się zmieniają, ale dzieciaki w dalszym ciągu czytają i oglądają „odkurzane” stare bajki albo fascynują się rycerzami, czarnoksiężnikami, ogrami. Problem jest w komercjalizacji tego rynku (potworny Harry Potter) i – tak jak napisane powyżej – w lenistwie rodziców.

    P.S. Nie wiem co gorsze jako prezent na komunię: konsola Playstation czy „plastikowe” uszy. ;)
    R.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z R. Dziewczynki wciąż chcą być królewnami, władać elfami, mieć czarodziejską różdżkę, spotkać pięknego księcia, a chłopcom wciąż imponują rycerze i czarodzieje (mówię o Merlinie, a nie o Harrym Potterze). Dzieci wciąż marzą o podróżach jak Guliwer, śmieją się i wzruszają przy opowieści o pajacyku który chciał być chłopcem. To się nigdy nie zmieni. Ten prawdziwie bajkowy świat niszczą rodzice, studia filmowe i producenci zabawek. Z drugiej strony, lepsza Disneyowska Mała Syrenka niż żadna.

    P.S. Ja za to pamiętam piękną książkę z bajkami Ewy Szelburg-Zarembiny. :)
    Darling: Ken to chłopak Barbie, a nie mąż – więc tak, jest panną. A ogłoszenie o operacji w prezencie komunijnym - sama nie wiem czy śmiać się czy płakać. :)
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja bym z tego nie robiła takiego wielkiego "halo", korekta uszu to jeszcze nie silikonowe piersi, a dla dziecka to MOŻE być problem (i tak, piszę to jako posiadaczka klasycznie odstających:) Czy to dobry prezent na komunię ??? - co ma piernik do wiatraka, ale pretekst jest. A swoją drogą prezenty komunijne to w Polsce już od dawna jakaś paranoja. x.

    OdpowiedzUsuń
  8. x: operacja plastyczna na ośmioletnim dziecku nie jest rzeczą normalną i powinno to być „halo”. Dla dzieci problemem może być baba wystająca z nosa albo obsiusianie sobie spodni, ale nie zakorkujemy dziecku nosa na zawsze i nie założymy cewnika z woreczkiem. We mnie takie ogłoszenia budzą głęboki niesmak.
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no, nie popadajmy w paranoję, choć trzymajmy się granic. Operacja palstyczna, nawet w wieku 8 lat może być dobrym prezentem w przypadku jakiś deformacji, bo dla takich dzieci wygląd może być dużym problemem. I wtedy to zrozumiałe, bo dziecko nie będzie wyśmiewane przez rówieśników. Taki prezent popieram.
    Ale kwestia odstających uszu – no proszę, to już przesada. Jeśli zaczniemy robić takie korekty w tak młodym wieku, to faktycznie stworzymy „idealne” (wg standardów propagowanych w prasie kolorowej) i zarazem plastikowe i nietolerancyjne pokolenie. Bo dzieci nie nauczą się, że mały nosek lub wielgachny kulfon to rzecz normalna, że cofnięta lub wystająca szczęka to rzecz normalna, etc.

    OdpowiedzUsuń
  10. Skuba: naprawdę uważasz, że operacja plastyczna w wieku 8 lat jest rzeczą normalną? Bo ja nie. Jeśli nie jest wymagana ze względów medycznych, to nie powinna być wykonana, zwyczajnie dlatego, że organizm jeszcze rośnie, rozwija się i będzie potrzebna ponowna operacja w wieku 16-18 lat. Maskowanie deformacji chirurgicznie to czysta kosmetyka. Często dlatego, że rodzice mają kompleksy. Pliz!
    I tak na marginesie: ja mam wielgachny kulfon zamiast nosa i nienawidzę go szczerze, ale nie chciałabym przechodzić przez operację (heh, bo się boję bólu potem – bez niego, zrobiłabym ją nawet jutro, kasa nie gra roli; a poza tym po takiej operacji jest zwiększone prawdopodobieństwo udaru niedokrwiennego mózgu z powodu skrzepu który się dostał do cyrkulacji cerebralnej).

    OdpowiedzUsuń
  11. Aga: Ty zawsze tak ostro nadajesz. Czytaj dokładniej. Pisałem że takie drobne poprawki kosmetyczne są bez sensu w takim wieku (na marginesie: wcale nie masz kulfona, głupia jedna ty). Ale deformacje: weź postaw się w pozycji dziecka ze zmiażdżoną połową twarzy albo z jakąś naroślą na czole. Wyobraź sobie pokazywanie palcami przez dzieci w przedszkolu, w szkole podstawowej – kurczę, nawet dorośli na ulicy by się pewno zagapili/obejrzeli. Poprawa tego byłaby czysto kosmetyczna (według twoich słów) ale według mnie jak najbardziej wskazana.

    OdpowiedzUsuń
  12. SKuba: Po pierwsze: w którym miejscu postawisz granicę co jest wymaganą operacją kosmetyczną a co tylko poprawką? Granicę łatwo zatrzeć. Po drugie: na takie operacje stać tylko niektórych rodziców. I tutaj właśnie jest propagacja piękna za pieniądze, oglądanego w kolorowych magazynach. Dziecko z biednej rodziny będzie miało tę narośl na czole i będzie wyśmiewane przez plastikowych rówieśników.

    Darling: Nie wiedziałam o takich medycznych konsekwencjach operacji plastycznych.
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń
  13. Kubek: Nie wiem, nie byłam w takiej sytuacji. Ale to wszystko według mnie to kwestia wychowania dzieci w tolerancji dla wszystkiego. Skoro potrafimy nauczyć by nie śmiały się z "łysoli" chorych na raka, by nie przedrzeźniały dzieci z zespołem Downa, to może powinniśmy uczyć – już od przedszkola – by akceptowały różnice w wyglądzie? Operacje plastyczne to środek doraźny. Nie chcemy chyba pustego, płytkiego pokolenia, oceniającego ludzi powierzchownie?

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczyny:
    Wychowanie w tolerancji – oczywiście tak. Powinno być celem nadrzędnym.
    Granica – nie wiem, ludzki rozsądek powinien powiedzieć kiedy tego nie robić.
    Pieniądze – może refundacja w przypadkach wskazanych?
    Operacja plastyczna na ośmiolatku – jak najbardziej tak, również w przypadkach wskazanych.
    (rany, wyszło prawie jak reklama MasterCard, hehe – a na wszystko inne jest...)

    Dobra, wracając do motywu przewodniego (chyba) posta, to mam teraz skojarzenie na „Brzydkie kaczątko”. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. „Piękna i Bestia” :)
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń
  16. Hah, pamiętam spektakl w teatrze, nie wiem ile miałam lat: „O pięnej Pulcheryi i szpetnej Bestyi”. :)

    OdpowiedzUsuń