Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

niedziela, 8 maja 2011

Incentive Oz Power – E02

Post u P-R: Wielka (Piękna) Droga  :)

Great Ocean Road jest jednym z bardziej zachwycających miejsc w Australii. No dobra, cała Kraina Oz jest zachwycająca pod względem widoków, ale GOR jest mi wybitnie bliskie, bo prawie rzut beretem od domu (oficjalnie sam początek jest zaledwie 108 km od Melbourne). Plus byłam wielokrotnie z okazji corocznych konferencji naukowych (genomic, proteomic i malaria).


Pierwszy kontakt miałam prywatny – podczas mojej dziewiczej wizyty w Oz (tylko wakacyjnej – ale była kluczową dla podjęcia decyzji o przeprowadzce na Antypody). Wycieczka z Tatą, E., K. i kilkorgiem innych znajomych. Wynajęliśmy cały dwupiętrowy dom with livable den w Anglesea. To maleńka miejscowość nad oceanem – coś jak Chłapowo bez pobliskiego Władka. Dziura zabita dechami. Ale... Ale widoki zapierające dech w piersiach. Ale piękne wodospady skalne na klifie, 
w samym środku prawie prehistorycznej roślinności (gdy idziecie przez gęsty las paprociowy, macie wrażenie jakby za chwilę miał do was podbiec brontozaur i zacząć się łasić). Tak, to się nazywa bushwalking Aussie style: porządne traperki, dobre nieprzemakalne spodnie i jakiś T-shirt na zbyciu (bo będzie tak wybrudzony, że nie ma co prać tylko się wyrzuca od razu). Mimo to warto, bo to co się pojawia przed naszymi oczami, w ciszy i spokoju przytłaczającej i jednak tętniącej życiem roślinności, jest absolutnie niezapomniane. 


Ad rem: Great Ocean Road jest jednym ze wspanialszych dzieł rąk ludzkich 
w Australii. Ciągnąca się na 243 km, wykuta w skale i wykopana w ziemi droga (jednopasmowa) oferuje niezapomniane widoki. Historia jej powstania jest jednym z lepszych przykładów odpowiedzialności społecznej państwa australijskiego. Wbrew temu co możecie usłyszeć/przeczytać, to wcale nie pomnik ku czci Anzacs, czyli żołnierzy z Australian and New Zealand Army Corpse, ale świetne rozwiązanie Stanu w kwestii znalezienia pracy ludziom, którzy na to zasługują. Hah, jakaż różnica w stosunku do sztucznego tworzenia miejsc pracy w systemie biurokracji za czasów polskiej komuny! Australijscy żołnierze walczący w pierwszej wojnie światowej to byli często nastolatkowie lub mężczyźni, którzy nie widzieli innego celu w życiu jak zasłużyć się krajowi na obczyźnie. Krajowi w sensie kolonii brytyjskiej, of course. Powracając do domu, bez wykształcenia, bez majątku, nie mieli zbyt wielu szans na godziwe bytowanie. Ale Australia nie mogła pozwolić by Jej bohaterowie byli bezdomni i żebrali na ulicach. Dlatego powstał pomysł na wybudowanie – a zarazem zatrudnienie setek powracających – pięknej wielkiej drogi wzdłuż wybrzeża w stanie Victoria. Wszystko zajęło 13 lat – może się wydawać że wiele, ale w porównaniu z dekadami czy wiekami dostarczonego piękna to pikuś.


Dzisiaj Great Ocean Road jest jedną z must-see attractions dla każdego turysty i zachwyca tak jak robiła to lata temu i będzie robić latami w przyszłości. Przepiękne formacje skalne w oceanie jak The 12 Apostles albo The London Bridge (niestety, pozostało tylko jedno „przęsło” bo reszta została podmyta falami), oczka wodne 
w kamienistej plaży (ja oczywiście inspektowałam, wyciągając i identyfikując żyjątka)... to wszystko po prostu trzeba zobaczyć osobiście choć raz w życiu.
   

Z bardziej przyziemnych spraw: Aviomarin (albo australijskie tabletki Kwells – dostępne w każdej aptece za centy) są niezbędne nawet dla tych o najtwardszym niewzruszonym żołądku, bo droga wije się bardziej niż żmija w amoku. Ja łyknęłam dwie tabs przed podróżą (zazwyczaj jedna mi starcza na 8 godzin!), a mimo to wywieszałam się przez okno jak bez mała piesek, dla powiewu świeżego powietrza, 
i prosiłam o postój kilkakrotnie. Na szczęście co pewien czas są wyodrębnione punkty widokowe nie tylko oferujące idealne warunki do zrobienia fantastycznych zdjęć i napawania się przepięknym panoramicznym widokiem, ale też pozwalające uspokoić wątpia. Beaut (doceniony nawet z zieloną twarzą)!    :) 

  

4 komentarze:

  1. When all of the ships come back to the shore… (Peter Allen, song lyrics)
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga, czy ty musisz kusić zawsze tymi najodleglejszymi krajami? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiam się co bym wybrał: nudną biurową robotę za PRLu czy kopanie drogi na świeżym powietrzu, przy pięknej plaży... ;)
    R.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naszych żołnierzy też by można zatrudnić przy budowie dróg i autostrad. ;P
    A post, faktycznie, kusi. :)

    OdpowiedzUsuń