Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

środa, 24 listopada 2010

Worried

Zaczyna się Parszywy Okres. Naprawdę. Powinnam w sumie pisać tego posta dopiero za tydzień – na początku grudnia – bo to właśnie z ostatnim miesiącem te negatywne odczucia są w tym roku związane. Ale cóż, dzisiejsze developments w pracy sprawiają, że wywnętrzam się tiepier. Zacznę po kolei, od najświeższej przyczynki, a więc... Primo: w biurze jest kreowana tak zwana Nowa Wizja i Misja. Jak się okazuje nie ma w nich miejsca na Dział w którym obecnie pracuję. Następuje więc przetasowanie (jak w amerykańskiej operze mydlanej, gdzie każdy/każda z każdym/każdą). Złożono mi propozycję – powiedziałam, że odpowiedź dam do końca tygodnia. Ale cóż, pomijając Gryzka i Kawalerów Roślinnych na utrzymaniu, mam też kredyt hipoteczny do spłacenia i rachunki miesięczne. Podejrzewam więc, że (for the time being) ofertę przyjmę. Jeszcze jutro muszę ustalić parę vitalnych szczegółów. Secundo: będą moje Urodziny (nie powiem dokładnie kiedy, ale 4 x 4...) A w moim wieku Kobieta już radośnie nie czeka na Jubileusz, choć ja i tak wyznaję zasadę, że ma się tyle lat na ile się czuje – a ja tu akurat jakieś Twentysomething mam w sobie. Tertio: będą Święta. Moje pierwsze samotne. I już wiem, że w tym roku nie chcę Choinki, bo to zbyt bolesne wspomnienia: za każdym razem Rzucający zarzekał się, że „będzie mała” a i tak kupowaliśmy na pół pokoju; ubieraliśmy ją razem, kłócąc się co do ilości bombek i kolorku światełek; podkładaliśmy prezenty podstępnie, tak by drugie nie widziało; było dzielenie się nasze własne opłatkiem; było „prezentowanie się” pod Drzewkiem... Dlatego nie chcę – bo nie miałabym z Kim kupować, ubierać, cieszyć się. :(  I boję się bardzo Wigilii. Tak, zawsze jest spędzana razem z Rodziną (hmmm, z Rodzinami Dwiema była...), ale potem wraca się do Siebie do Domu. A ja gdzie wrócę? Do mojej samotnej kawalerki. Ehhhh. To boli. Bardzo. Dlatego właśnie Parszywy Okres będzie. Postaram się przetrwać go, tak jak Silna Wyzwolona Kobieta powinna, ale nie będę się wstydzić łez, które na pewno popłyną. I w razie czego już teraz mówię, że cieszyłabym się na każde słowo wsparcia. :)

5 komentarzy:

  1. Zima w końcu musi minąć... I ta wewnętrzna i ta za oknem. Na wiele spraw potrzeba czasu i choć teraz to wszystko wygląda co najmniej nieciekawie, to zobaczysz, że nowe, soczyste i barwne doświadczenia sprawią, że te obrazy i wspomnienia będą zanikały aż w końcu zostaną całkowicie zastąpione przez piękne i beztroskie nowe. Zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie przejmuj się, nie będzie wcale tak źle - trzymam kciuki za Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, olej Drzewko i cały obrządek z tym związany. A B'Day to dopiero 21, nieprawdaż! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, to nie tak. Masz rodzinę i przyjaciół, którzy Cię kochają. Życie nie jest usłane różami – a jeśli już, to przecież każda róża ma kolce. Ale pomyśl: to co teraz wydaje Ci się takie trudne i ciężkie za jakiś czas nie będzie warte nawet sekundy wspomnienia. Pamiętaj zawsze: jesteś niesamowicie silna. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bóg zapłać wszystkim za dobre słowo. :) Już mi lepiej jakoś. :)

    OdpowiedzUsuń