Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

piątek, 5 sierpnia 2011

The Sum of All Fears

Iridescent

Oj, no bo głupia jestem. Tak. Macie to na piśmie – ale autografu nie złożę pod ;)
Nigdy nie byłam pesymistką, wręcz przeciwnie, jednak mam tendencję do oportunistycznego fatalizmu. „Oportunistycznego” bo mój mózg wykorzystuje każdą okazję gdy tylko odczuwam porządniejsze ściśnięcia szczęścia – gdzieś            w okolicach gardła i pod letkimi z lewej strony – aby rozpocząć kampanię wrednego podgryzania negatywem („ciesz się póki możesz, to nie potrwa długo”, „nawet nie nastawiaj się...”, „zobaczysz, pewno...”, etc.) No szlag mnie trafia i mam ochotę wredną babę wyłączyć czasowo, ale niestety, środki do tego służące mocno szkodzą na wątrobę, a poza tym zastosowane w dawce należnej wyłączyłyby mnie całą a nie tylko ją.
Nie wiem skąd to się bierze, to chyba akurat ta część bagażu genetycznego władowana przez Mamusię (kurczę, że też zamiast nie mogłam dostać Jej małego noska!) Ogólnie rzecz biorąc, jest mnie dwie: 1) The Think Positive Chica, która zna i praktykuje tzw. myślenie magiczne („będzie dobrze”, „na pewno się uda”), doskonale rozumie, że negatywne myśli przyciągają negatywne zdarzenia, a do tego nie uznaje strachu przed jutrem, przed próbowaniem i walczeniem do końca,        oraz 2) Matka Polka Zamartwiająca Się – „czy na pewno dobrze wyszło/wyjdzie”,    „a co będzie, jeśli coś źle pójdzie”, „wszystko może pójść źle”, „trzeba się przygotować na najgorsze”, „dopóki tego nie skończę, jeszcze nic nie wiadomo”, etc. Mój best friend z Krainy Oz, S., nazywał mnie zawsze The Warrior Worrier (oprócz tytułowania Queen Agadala, haha).
No więc teraz znowu czuję że faza fatalistyczna nadciąga jak czarne chmury burzowe nad sielską dolinkę w Górach Dynarskich – właściwie już czuję pierwsze ciężkie krople deszczu (przynajmniej to dobre, że nie kwaśny)  i słonko zaczyna mi się lekko chować. Dlatego że zwyczajnie za dobrze mi jest, zbyt szczęśliwa jestem       i głupie podejrzenia „jak to możliwe, to nie może trwać...” się rodzą. Obecny zestaw umartwiania (standard + najświeższe):
- Jeśli spadnę ze stołka, złamię rękę, nie będę mogła pracować, nie zapłacę kredytu    i stracę mieszkanie.
- Jeśli w nocy Gryzek spadnie z kółka, złamie łapkę, gdzie ja znajdę weterynarza dla niego o 2 w nocy?
- Kiedy Mamusia dzwoni w ciągu dnia pracy – czy to znaczy że Dziadkom coś się stało?
- Jeśli przy otwieraniu zassanego słoika nóż się złamie, strzeli mi w oko, to będę pół-ślepa i będę musiała nosić opaskę jak pirat i nikt mnie nie zechce.
- Coś głupio palnę lub zrobię i popsuję co jest z L.
- Nic nie palnę ani nie zrobię, tylko On zwyczajnie mnie rzuci w pierony, jak to mężczyzna.
- Za 5 miliardów lat zgaśnie Słońce.
Ehhh, nie poddaję się temu, ale denerwujące piekielnie jest. Zna ktoś sposób na bezbolesne usunięcie części osobowości? ;)

Remember all the sadness and frustration
And let it go, let it go.
   

11 komentarzy:

  1. Off-topic: płytkę Linkin Park „A Thousand Suns” zdzieram codziennie odkąd ją dostałam – absolute beaut! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Porządny kopniak w tyłek powinien wybić z głowy takie głupie myśli, zasługujesz teraz na niego! BTW: skąd ta fiksacja na złamane kończyny?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślę, że tradycyjne manto na kolanie sprawi że dziewucha zmądrzeje. A opaska na oku kojarzy mi się z Kill Bill. ;) Darling: stop it!

    OdpowiedzUsuń
  4. P.S. Album jest faktycznie dobry.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja rozumiem Darling bo też się czasami martwię na przyszłość (choć nie mam takiego przełączenia osobowości). Wiem, że bezpodstawnie, ale to jest silniejsze: "a co będzie, jeśli..." Lekarstwa na to niestety jeszcze nie znalazłam. :)
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też się martwię, że słońce zgaśnie. I że wszechświat przestanie się rozszerzać. Wie ktoś gdzie można kupić płyty ołowiane do budowy bunkra?
    Aga: ja faktycznie te głupoty wydrukuję, nawet bez twojego podpisu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Budujemy nowy schron, jeszcze jeden nowy schron... LOL

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam że nie ma sensu wam cokolwiek pisać bo i tak nie zrozumiecie. No zwyczajnie wiedziałam. Ja zmartwienia doświadczam a wy się śmiejecie - jedynie kobieta okazała zrozumienie. Wredność męska nie ma granic! ;P

    Co do bunkra, to nie wiem po co ołów, skoro już w Dziennikach Gwiazdowych pisane było o grodziach z prasowanych kasz, płytach izolacyjnych z chałwy, tablicach rozdzielczych na kruchych spodach (elektromazurki) i szybach z cukru pancernego. Ja na słodkości nie lecę, więc mogę jedynie zadeklarować dostarczenie lin – kabanosówek. To gdzie się budujemy? ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Niewdzięcznica! My ci dajemy rady jak wybić (dosłownie) z głowy (nie dosłownie) takie głupie myślenie, a ty nie tego doceniasz.
    A budujemy się pod Żarnowcem, ołowiu ci tam dostatek nawet jeśli nie skorzystamy. ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli przy otwieraniu zassanego słoika nóż się złamie, strzeli mi w oko, to będę pół-ślepa i będę musiała nosić opaskę jak pirat i nikt mnie nie zechce.

    Złota zasada otwierania słoików. Widziałaś jak na starych filmach flaszkę z wódką zatkaną korkiem otwierano z tzw. "łokcia", waląc w jej denko z dłoni ???
    No to w ten sam sposób chwyć słoik jedną ręką za boczną ściankę i środkiem drugiej dłoni walnij w denko słoika.
    Możesz ale nie musisz powtórzyć to uderzenie ze dwa trzy razy jeśli słoik był oporny.
    Po takim zabiegu słoik otwiera się bez problemów.
    Ot taki patent.
    A słoików nie otwiera się nożem, bo ... potem zakrętki przeciekają i trzeba kupować nowe.

    pozdr.
    J.

    OdpowiedzUsuń
  11. Merci. :) Przetestuję, choć boję się że moje damskie uderzenie może zdziałać jedynie tyle, że rękę sobie stłukę i siniak zrobię, a słoik będzie trwał zamknięty jak uda zakonnicy.

    OdpowiedzUsuń