Jak wiadomo, droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek, tak samo jak do Dubrownika przez Ston. No a do tego jeszcze ustalone wcześniej zostało, że jedzenie jest jednym z trzech priorytetów płci brzydkiej – i głodnej. (Dygresja: wymyśliłam właśnie połączenie całej Świętej Trójcy Samczej: spanie za biurkiem w pracy przeżuwając porządny kawał steka, haha.) Popełniłam więc coś strasznego:
się wzięłam i upiekłam ciastka. Serio. No jak jakaś Hausfrau – nawet fartuszek założony miałam! Efekt poniżej. Pikne nie som, ale na rozkładówkę Playboya ich przecież nie pcham, a konsumować je można i z zamkniętymi oczami – najlepiej lubieżnie co wieczór.
się wzięłam i upiekłam ciastka. Serio. No jak jakaś Hausfrau – nawet fartuszek założony miałam! Efekt poniżej. Pikne nie som, ale na rozkładówkę Playboya ich przecież nie pcham, a konsumować je można i z zamkniętymi oczami – najlepiej lubieżnie co wieczór.
Experyment to był, wymysłu własnego, ale uważam że całkiem udany. Są z ciasta francuskiego, z czekoladą, winogronami i (niektóre) posypką lukrowo-orzechową.
Protokół zdawczo-odbiorczy nie dał się spisać na papierze pergaminowym,
ale produkt przeszedł akceptację śpiewająco – a raczej mlaszcząco, haha.
Jak tytuł posta wskazuje, są po prostu brzydkie ale dobre. :)
Tak, tak, wiem że brutti ma buoni to zupełnie inny typ ciastek, ale nazwa idealnie pasowała do moich więc zapożyczyłam. Peace.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, piękne nie są, ale w sumie nie o jedzenie oczami chodzi. Swoją drogą, od kiedy ty jesteś kobietą w kuchni (i czy można cię wynająć na catering)?
OdpowiedzUsuńJak jeszcze zrobisz zdjęcie własnoręcznie wyprasowanej męskiej koszuli, to stwierdzę że Darling uprowadzono i na jej miejsce podstawiono fałszywkę.
OdpowiedzUsuńE tam, widać że spalone. Aga robi sobie fałszywą reklamę. To ciemne to nie żadna czekolada tylko węgiel, hehe. ;P
OdpowiedzUsuńWęgiel jest dobry na żołądek. To pewnie takie cistka na trawienie, tzw. digestives. ;P
OdpowiedzUsuńTo oszczerstwo! Ani pyłku węgla nie było! Typowa szowinistyczna krytyka – jak z przesoloną zupą.
OdpowiedzUsuńI wcale nie jestem załańcuchowana ani w kuchni ani przy desce do prasowania. ;)
Ja osobiście wolałbym zdjęcie w tym fartuszku zobaczyć zamiast ciastek.
OdpowiedzUsuńDo oglądania "co wieczór", hehe?
OdpowiedzUsuńMnie fartuszek nieodmiennie kojarzy się z wałkiem do ciasta w ręku, więc kobietą mocno uzbrojoną.
IMHO droga do serca mężczyzny jest wyłożona bigosem i schabowymi.
OdpowiedzUsuńK.