Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

wtorek, 28 czerwca 2011

H1 2011

Life is what happens to you while you’re busy making other plans.
(John Lennon)

Dziwny to rok. Inaczej go nie potrafię nazwać.
Robię sobie recount na półmetku, akurat tak mnie nostalgicznie naszło.
Wszystko przez świeżo dokonane plany wakacyjne (ahh) i przez moją Mamusię, która wierciła mi o nie dziurę w brzuchu lepiej niż przodownik pracy w pokazowej kopalni. No bo prawda jest taka że do tej pory nawet nie zauważyłam potrzeby czynienia jakowychś (urlop? jaki urlop???). Po prostu – mówię szczerze – nie zdałam sobie w pełni sprawy który miesiąc mamy! Olbrzymia różnica do poprzednich lat, gdy rezerwacje wszelkie robione były już w styczniu-marcu.
W tym roku od samego początku działo mi się tyle, że możnaby to upakować w kilka annałów i żywotów nieświętych. Living at top gear, zmian wszelkich więcej niż narzędzi w sypialni Markiza de Sade... przesyt intensywności spowodował że teraz czuję jakby to pół roku prześlizgnęło mi się między palcami. Dużo, więcej, nadmiar wszystkiego... Nie było momentu – lub były tak nieliczne, że zagubiły się jak samotny rodzynek w babce piaskowej – bym mogła przystanąć na chwilę i rozejrzeć się dookoła. Zaczęło się git, potem tradycjnie z górki i pod góraszkę: zarówno w pracy, rodzinnie i prywatnie, czyli mój normalny rollercoaster, szczególnie ten emocjonalny bijący na głowę Kingda Ka, ale za to w chwili obecnej czuję że sky is the limit. :) Jednak wciąż, nawet teraz – kiedy jest zupełnie inaczej, zadziało się tak dobrze inaczej, mam względny spokój i czas na dojrzenie tego co ważne – staję zadziwiona, bo nie dociera do mnie że to już czerwiec, a raczej jego koniec. Sześć miesięcy jak z bicza strzelił!
Nie będę Wam podawała salda półrocznego. Nie chcę zapeszać (wrrr, zrobiłam się bardziej przesądna niż baba wsiowa na przednówku!), ale jeśli mnie lubicie to trzymajcie kciuki by obecna tendencja zwyżkowa się utrzymała. :)
Will file Director’s Report at the end of the year. ;)
   

9 komentarzy:

  1. Siem porobiło. Idem sprawdzać horoskopa wszelkie na futurne sześć miesiączków. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak weźmiesz czarnego kura na rozstaj dróg i zaczniesz układać Tarota zamiast grać w tysiąca, to wzywam egzorcystę. A lubczyk już był dosypywany do potraw? ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Szanowna buja w obłokach? ;)
    R.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę trudno się pracuje z tymi trzymanymi kciukami, a pisanie nosem nie jest tak wydajne. Zamów swoje czary, a ja wrócę spokojnie do roboty. ;P
    Swoją drogą - skąd taka mistyczna księgowość?

    OdpowiedzUsuń
  5. cudnie ;))
    zamiast stukać nosem, wrzucę linkę http://www.youtube.com/watch?v=y-YbKxnK3VE
    @.

    OdpowiedzUsuń
  6. @: Google translate mi tego chyba nie ogarnie. ;P

    SKuba: To nowoczesne metody ekonomii: warzenie cyferek w kotle, ukręcanie łba stratom o północy i prognozowanie z fusów komunalnej kawy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Te baby to czarownice, a Takadum to pewno jakieś mocarne zaklęcie. Nie wypowiem go trzy razy, tak samo jak Candyman czy Beetlejuice.

    Darlingu: no, no! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zamiast laleczki voodoo – horoskop; zamiast szpilek (do wbijania, nie noszenia, hehe) – odżegniwanie pecha. Biała magia jak lody śmietankowe w lecie. ;)
    R.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj tam, oj tam. Proszę się zachowywać, bo wciąż jeszcze mogę urok rzucić - albo nasłać Urząd Skarbowy. ;P

    OdpowiedzUsuń