Tips for Life (#1: Wear Sunscreen!): http://www.youtube.com/watch?v=sTJ7AzBIJoI

środa, 27 lipca 2011

Croatiaholics Anonymous

Nie wiem od czego zacząć. Zupełnie.
Za dużo w głowie się kłębi, zbyt wiele jeszcze krąży w żyłach i pulsuje w każdej komórce ciała, by moje neurony powciskane gdzieś między fałdki mózgowe 
(na które być może płonące złotem słońce Dalmacji podziałało jak gorące żelazko – to się okaże po pierwszym tygodniu pracy) miały ochotę na i zdolność do logicznej artykulacji. Było cudownie and I want more!
I think I'm drowning
asphyxiated
I wanna break this spell
that you've created

(Muse - Time is Running Out


Dzisiaj będzie post o Croatia, bo wciąż jeszcze czuję jej zapach w nozdrzach, smak na ustach, ciepło na skórze, słyszę fale Adriatyku, a przed oczami mam niesamowite widoki – czasami diametralnie różne: turkus przejrzystej wody pod błękitem czystego nieba; potężne, wręcz przytłaczające swym ogromem, Góry Dynarskie; skaliste molochy i zadrzewione masywy górskie dominujące po przeciwnych stronach lazurowej zatoczki; plaża z terapeutycznie masującymi kamyczkami przechodząca niepostrzeżenie w dobrze znaną piaszczystą przy skałkowym molo; winorośle pnące się na pergolach, tuż obok drzewek figowych i krzewów oliwnych przy każdym domu i pensjonacie; palmy daktylowe w samym centrum miast i miasteczek; kościółki, budowle i mury nawet z IX wieku (!!!) w jednej fasadzie z modernymi butikami i sklepami z aluminium i szkła; zakład fryzjerski na balkonie jakiegoś XV-wiecznego budynku, na parterze którego mieści się restauracja serwująca zapewne zarówno sałatkę z ośmiornicy jak i beef Stroganoff walutowym turystom z całego świata (podobnie jak nasza naprzeciwko, w tak samo zabytkowym frontonie); potężne mury starych warowni i twierdz; klasyczne, delikatne, białe domki w stylu śródziemnomorskim; przepiękne jeziora, oczka wodne i wodospady prawie dwa kroki od krętych dróg asfaltowych prowadzących przez nadmorski klif lub górskie bezdroża; and so on, and so on...

Zdjęcia ani filmiki nie są w stanie oddać tego co się czuje będąc tam na miejscu i doświadczając tego każdym zmysłem. You’ve got to be there to fully appreciate it, absorb it, live it. Croatia... Ja jedynie mogę wam zapodać marną namiastkę.

Jeziora Plitwickie – chyba the highest point of the whole trip i zarazem coś na co zupełnie nie byłam przygotowana (bo L. podstępnie kłamliwie zapowiedział to jako „no, jeziora, w sumie coś jak Morskie Oko” i jeszcze śmiał się pod nosem gdy gadałam że M.O. mi się podobało gdy byłam w Tatrach a poza tym to lubię Mazury i spędzałam fajnie czas nad Mikołajskim i Rucianym). To zespół malowniczych jezior, stawów, oczek wodnych i przepięknych wodospadów z piętrzących się skał w samym środku bujnej roślinności. Breathtaking! Przeżyłam nawet krótki rejsik stateczkiem po jednym z większych jezior, choć żołądek dał mi kilka razy znać co sądzi o tym pokręconym pomyśle. Ale ja twardo zastosowałam zasadę „close your eyes and think of England” – oczywiście było to raczej „bite your lips”, bo oczu nie chciałam zamykać na rozpościerające się widoki oglądane wraz z L. Ehhh, czego nie robi się z miłości (lub głupoty – interpretacja dowolna, haha). 






Wodospady Krka – w porównaniu z poprzednim to anticlimax, ale zachwyciłam się przepięknymi dróżkami, strumieniami i kaskadami w cieniu drzew wręcz brzęczących od życia owadziego i inszego. Są bardziej kameralne i ogólnie mniej widowiskowe, choć jeden główny wodospad wpadający do przepięknie lazurowego oczka wodnego przebija efektywnością te poprzednie. Denerwujący są turistas pętający się wszędzie pod nogami, bo ten park narodowy jest mocniej reklamowany, ale sielankowa atmosfera miejsca nastraja do łagodności i powstrzymania się od zepchnięcia ich z drewnianych schodków i kładek w pierony, na modłę starożytnej Sparty. Osobiście uważam, że gdyby było jak w Plitwickich – dostęp tylko dwunożny, a nie podwózka autokarem – to byłoby tego ludzia mniej, bo większość to polskie zapasione rodzinki z dietą Makusiową i tłusto-ludową (nawet miałam motyw gdy wracaliśmy już na parking, siedząc w autokarze obok trzech spaślaków, w tym babsztyla który nie mieszcząc się na swoim siedzeniu jeden potężny półdupek zwalił na L.-owskie, przez co ja byłam wciśnięta w szybę, no i beztrosko zarecytowałam „a w trzecim siedzą same grubasy, siedzą i jedzą tłuste kiełbasy”, hehe).




Makarska Riwiera – niesamowity fragment wybrzeża Chorwacji gdzie przepiękne, choć zarazem klaustrofobicznie przytłaczające, masywy górskie dominują nad wąskim skrawkiem wybrzeża aż błyszczącego od słońca odbijającego się na lazurze krystalicznie czystej wody. Urokliwe miasteczka – małe kurorciki lub nieturystyczne (czyt. nieprzereklamowane) miejscowości z białymi domkami, 
z nadmorskimi (dosłownie – kilka metrów od fal) deptakami pełnymi restauracyjek, sklepików i kramików, z palmami daktylowymi i drzewkami figowymi rosnącymi wszędzie wokoło ... ahhh, tak żyć. Powiem tylko tyle: skoro 
z moich ust padły słowa „jejku, to piękniejsze niż Great Ocean Road”, które w każdym innym przypadku byłyby świętokradczym bluźnierstwem na Oz, karalnym zsyłką do Kraju Lachów, to znaczy że region jest naprawdę crème de la crème. 




Jestem zakochana... teraz w Chorwacji. ;)
     

8 komentarzy:

  1. I nawet szara polska codzienność i przyziemna rzeczywistość nie jest w stanie mnie ściągnąć na ziemię. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ładnie!
    Ja już bujasz w obłokach kochana, to weź może zrób żeby nie padało? Zdjęcia są super i aż drażnią, ale dziwię się: tyle wody, a ty przecież nie lubisz? It must be love, love, love... ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczne. Ja widziałem tylko Krka, ale widzę że trzeba obowiązkowo zaliczyć Plitwickie. Jeśli te zdjęcia to tylko próbka z tego co było, to dziwię się że wróciliście - trzeba było o azyl poprosić i zacząć figi i oliwki hodować (BTW, jak wino smakowało?) ;P
    Czy HR to nowe Oz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Tobie płacą za promocję czy przerzuciłaś się na organizowanie wycieczek? Swoją drogą – foty lepsze chyba niż te montowane w broszurkach reklamowych. :)
    W żaden rejsik nie uwierzę, no chyba że jadłaś ten swój Aviomarin jak tiktaki. I napisz jaka była reakcja na Lokomotywę? (a tak w ogóle to najbardziej zapasieni są chyba Amerykańscy turyści?)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednak Makarska Riwiera? :) Zatrzymaliście się tam? Ja byłam w samej Makarskiej i przyznam że bardzo tłoczno od turystów było wszędzie: na ulicach, w restauracjach, na plaży. Ale widoki na góry i morze wspaniałe – plus wycieczka do Wodospadów Krka i w Góry Biokovo. Zazdroszczę tych Jezior Plitwickich (faktycznie, Morskie Oko to kałuża przy nich). Trzymam kciuki, żeby miodowy nastrój utrzymał się do następnego wyjazdu. ;)

    DarO: mnie się wydawało że najgrubsi byli niemieckojęzyczni turyści.
    Ano-Nimka

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwierzęciem lądowym pozostanę, ale takiej wody nie da się nie lubić. Stateczek na jeziorze prawda najprawdziwsza, jeszcze teraz mi się przypomina jeden pawiogenny moment. ;) A poza tym Adriatyk super, małe fale, więc dla mnie spokojnie do pływania, ale mocno szczypie w oczy bo woda tak przesolona.

    HR to nie nowe Oz, ale blisko. House for Sale znak widziałam, nad osiąściem tam i kultywacją oliwek lub winorośli się zastanawiam, haha. Wino bardzo dobre – zakupione do domu oczywiście zostało, podobnie jak jakiś pomarańczowy likier na przydrożnym kramiku od pani która przez moment spłoszyła się policją (bo oficjalnie sprzedawała tylko gęsty sok pomarańczowy, hehe).

    W Makarskiej to my nawet miejsca do zaparkowania znaleźć nie mogliśmy żeby iść poszukać kwatery. Zatrzymaliśmy się w Tucepi.

    Za Lokomotywę zostałam zgromiona przez L., a polskie grubasy udawały że nie słyszą. Amerykańcy to tam chyba nie zaglądają, więc według mnie pod względem gabarytów rządzą Polacy. No OK, może jestem niesprawiedliwa, ale rodzinki ludzików Michelin obok nas na plaży lub toczące się po dróżkach w Krka NP posługiwały się językiem Lachów, stąd mój wniosek.

    OdpowiedzUsuń
  7. A jak autokary pełne japońskich turystów? Też są?
    No i napisz coś więcej krytycznego: że woda za mokra, plaża za czysta, trawa za zielona, itd., to nam się od razu po polsku lepiej zrobi. ;)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  8. Skośnoocy są wszędzie, więc tam też. Największy load trafił się przy Jeziorach Plitwickich i staraliśmy się jak najszybciej ich wyminąć, bo wiadomo że mają silny instynkt stadny i jak się człowiek dostanie w środek takiej grupy to gorzej niż wpaść w czarną dziurę. ;) Ale tak poza tym to więcej chyba białasów było z różnych stron.
    Woda za mokra, plaża za czysta, trawa za zielona, słońce za gorące, niebo za niebieskie, góry za wysokie, ludzie za mili, kwatery za wygodne, ceny za przystępne. Fatalny ten wyjazd zupełnie i wspominam go czysto masochistycznie. ;P

    OdpowiedzUsuń