Mamusia chyba w ciężkiej desperacji jest, bo zabrała się za swatanie mnie. Nie wiem czemu, skoro minęły już czasy gdy trzeba było jak najszybciej pozbyć się córki z domu (przecież wyprowadziłam się sama, do wynajętego z koleżankami mieszkania, w wieku jeszcze... ohh, nie będę tutaj się rozpisywać, no w każdym razie gdy ambicjonalnie zarabiałam na siebie korepetycjami i sprzątaniem w przerwach między nauką i melanżem). Może chce zrobić miejsce w szafie przez wydanie odłożonego posagu? No bo nie wierzę, że liczy na te sześćdziesiąt (lub więcej, bo ja przecie wartościowa tak że hej) kóz, które może za mnie dostać. (Dygresja: miałam ostatnio sen, w którym się zaręczyłam – pierścionek miał diament na pół palca i szlag mnie trafiał, bo przeszkadzał w pracy na komputerku, hehe). „Swatanie” Mamusi to może za mocne słowo, bo w sumie nie podtyka mi pod nos kandydatów znalezionych samej, ale zwyczajnie push do ołtarza zapodaje.
Gadamy wczoraj przez wynalazek Bella, a Ona cały czas o jednym. Zna albo osobiście albo pośrednio (nawet z mimochodem zasłyszanych rozmów tel. lub dźwięków przychodzących SMSów i dopytania kto to) kilku moich „więcej niż znajomych”. No i ciągnie temat: „A ten... (tu imię, ale nawet pierwszej literki teraz nie podam, bo by przeczytał, hehe!)... to taki miły chłopak. Od razu go polubiłam gdy przyszedł, nie jak tego całego twojego W. (czyli CHW – przypisek autorki).” „No i dlaczego nie przyprowadzisz tego... (imię)..., może chciałby poznać rodzinę.” „Ja ci idzie z ... (imię).... Cooo? No Aga, musisz się zacząć inaczej zachowywać, bo tak to żaden chłop z tobą nie wytrzyma. Trzeba iść na ustępstwa. Pokaż mu jak możesz być milsza i grzeczniejsza.” „A wiesz, widziałam ostatnio... (imię)... Aż prawie nie poznałam, ale grzeczny jak zwykle, dzień dobry powiedział i zapytał co słychać u ciebie. Ty jeszcze się z nim widujesz, prawda? Bo powinnaś, tak fajnie wyglądaliście razem.” Et cetera, et cetera.
Ja tłumaczę po dobroci, że z tego swatania nic nie będzie, niech mnie Mamusia nie denerwuje. Tłumaczę, że nie jestem materiałem na żonę, bo jaki facet wytrzyma babę, która uważa, że zawsze ma rację i chce aby wszystko było tak jak ona zarządzi w domu? Tłumaczę, że powinna wiedzieć po swoim przykładzie, że faceci to wredne kłamce i prędzej czy później zbierają manatki i wystawiają kobitę rufą do wiatru. Ale przekonać nie mogę. Mamusia uparta tak jak ja i czuję, że temat będzie drążyć dalej, aż do jednej z trzech rzeczy: mojego zamążpójścia, mojej śmierci, swojej śmierci (choć tutaj to pewno jeszcze z zaświatów będzie mi głowę suszyć!). Kurczę, szkoda że tak nie swata Brata, który jakby nie było Stary Byk jest i powinien mieć żonę i dzieci (tego chcę zupełnie egoistycznie, bo wiem, że bym była idealną, ukochaną ciocią dla dzieciaków, jako że – zaprzyjaźnione – one ostatnio jakoś do mnie lgną, plus oczywiście matką chrzestną).
Znasz moją opinię: powinnaś wyjść za mąż... ;)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam, to z początku twierdziłeś, że NIE powinnam. Heh - mężczyźni!, zmieniacie zdanie jak kochanki (czyli jak przysłowiowo rękawiczki).
OdpowiedzUsuńCzłowiek to nie krowa na łące i zdanie zmienić może. Poza tym, ja nie zmieniam rękawiczek, jak niektórzy/re...
OdpowiedzUsuńBurak!
OdpowiedzUsuńKlempa!
OdpowiedzUsuńZaraz Cię zmoderuję!
OdpowiedzUsuńPromises, promises... ;)
OdpowiedzUsuń;) Peace?
OdpowiedzUsuńW pokoju... ;)
OdpowiedzUsuń:D Good one!
OdpowiedzUsuńI know ;)
OdpowiedzUsuńGdy powiesz mamie, że po małżeństwie od razu zrobisz ją babcią i będziesz podrzucać jej dzieci do bawienia co weekend, to zacznie cię odciągać od ołtarza a nie pchać w jego kierunku. ;)
OdpowiedzUsuńDaro: dobre! I jeszcze trzeba dodać o kosztach wesela i coniedzielnych obiadkach dla córki i zięciunia!
OdpowiedzUsuńAga: olej teksty mamy, obal wino z wujkiem, a posag zaanektuj przy najbliższej okazji, akonto tego przyszłościowego ustatkowania się. ;)
M.