… bo przy muzyce lepiej się rozmawia... :)
Zaczynam ten blog za poduszczeniem Pewnych Osób. Skoro gadanie oczyszcza duszę, to może gdy sobie czasami popłaczę w rękaw Pana Komputera albo wyrzucę z siebie złość postem rojącym się od..., osiągnę jakieś katharsis. Tytuł bloga dla osób znających język lengłydź powinien nasunąć skojarzenie: „hell hath no fury like a woman scorned” – a w języku Lachów: „nie zna piekło straszliwszej furii nad wściekłość zawiedzionej kobiety”. Coby nie było: uprzedziłam na samym początku znajomości!
No i fajnie. Bo wcześniej, te wszystkie superlatywne komentarze trochę odstraszały przed dodaniem swoich trzech groszy trzeźwego (nie całuśnego) spojrzenia. A swoją drogą, podoba mi się to, co się we wczorajszej dyskusji wykluło. I mam nadzieję, że wytrwasz w postanowieniu "zamknięcia rozdziału". Bo nawet jeśli nie z innych powodów, to z tego jednego: nie marnuj tutaj miejsca ani swojego czasu na pisanie o Byłym. Pozdrawiam i miłego dnia życzę. P.
OdpowiedzUsuńNie no. Okazywanie wsparcia, pocieszenie albo zwyczajne życzenia (akurat ostatnio były 3 okazje) nie są chyba aż tak "całuśne". Poza tym, ufa się Autorce, że przejrzy na oczy i zajmie się już tylko w 100% fajnymi tematami i doniesieniami o Sobie, Swoich przemyśleniach i życiu ogólnie, zamiast pisaniem o tym Nim. Agu - pozdrawiam i tak jak poprzednik życzę samozaparcia w powziętej decyzji. Besos :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się Twoje częste powiedzenie, Aga: „life’s a bitch and then you die”. Heh, interpretując odpowiednio jedno słowo, jasne się staje dlaczego facetom jest łatwiej w życiu niż kobietom. ;) A.
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio na zaprzyjaźnionym blogu zobaczyłam tekie cósik:
OdpowiedzUsuń„Życie jest jak shareware – krótki okres próbny i wyłączona opcja save.”
LOL
Ja widać czasami humor IT Crowd może być śmieszny dla normalnego śmiertelnika. :)