Nic dodać, nic ująć. :)
Kto mleka nie lubi, ten zęby pogubi.
Tylko opcja „na miejscu”.
Jak męskie marzenia o trójkącie – każdy chciał mieć parę.
The Age of Innocence.
Teraz dzieci musiałyby żuć Durexy by takie balony robić!
Nu, pogodi!
Zaczynam ten blog za poduszczeniem Pewnych Osób. Skoro gadanie oczyszcza duszę, to może gdy sobie czasami popłaczę w rękaw Pana Komputera albo wyrzucę z siebie złość postem rojącym się od..., osiągnę jakieś katharsis. Tytuł bloga dla osób znających język lengłydź powinien nasunąć skojarzenie: „hell hath no fury like a woman scorned” – a w języku Lachów: „nie zna piekło straszliwszej furii nad wściekłość zawiedzionej kobiety”. Coby nie było: uprzedziłam na samym początku znajomości!
Tęsknisz za saturatorami?! A swoją drogą, te szklanki chyba nie były myte?
OdpowiedzUsuńWizja żucia Durexów przeraża trochę – ale w sumie jakieś smakowe...
Ja za to miło pamiętam Świat Młodych i grę w kapsle.
Oj tam, się czepiasz. Z soczkiem było git, a o zarazkach się wtedy tak nie myślało. To była atrakcja, jeśli się w domu nie miało syfonu.
OdpowiedzUsuńA co do smaków, to przypomina mi się jeden tekst:
„Ananas naprawdę polepsza smak, trzeba go tylko umiejętnie założyć.” ;P
Ja pamiętam wymuszoną korespondencję z „druzjami” z ZSRR. Ale paczki były niezłe - ktoś może kojarzy takie plastikowe zegary z cukierkami?
OdpowiedzUsuńM.
Ogólnie, to nie lubię sentymentalnych wycieczek w przeszłość z okresu błędów i wypaczeń. Teraz możemy pamiętać fajne rzeczy, ale ogólnie to nie były wesołe czasy.
OdpowiedzUsuńMimo to, ja też się przyłączę (just for you Darling!):
1) Relaksy... ehhh, faktycznie zdrożna fantazja
2) tak jak LEM pamiętam Świat Młodych
3) potworny papier toaletowy w dwóch wersjach: albo jak ścierny albo delikatna bibuła, która się strasznie pyliła
4) Andrzej Rosiewicz:
http://www.youtube.com/watch?v=XM2FSf5IQa8
(niestety, tylko taką wersję znalazłem)
Nie wiem czy wiesz, ale Krzepki Radek i Słodka Ania miały comeback i są znowu dostępne w sklepach - ostatnio widziałam w jednej z większych sieciówek. :)
OdpowiedzUsuńMi się przypomina zabawka riki-tiki (znane też jako klik-klak): dwie kulki połączone sznurkiem, z pętelką pośrodku. Potwornie się tym hałasowało. :)
Ano-Nimka
Ano-Nimko: wiem, bo mam w lodówce. :)
OdpowiedzUsuńZ ciekawostek: rząd Ronalda Reagana miał “brilliant” idea by zaklasyfikować ketchup jako warzywo (w celu zaoszczędzenia na dostarczaniu dzieciom w szkołach odpowiedniej dziennej porcji zieleniny). Pomijając już fakt, że z biologicznego punktu widzenia pomidorek to owocek a nie warzywko, idiotyzm takiego pomysłu może być porównany do klasyfikacji majonezu jako nabiału, bo jest robiony z żółtek jajek (lub lepiej – jako owocu, bo w jego skład wchodzi sok z cytryny!) No cóż, droga została przetarta i dlatego w dzisiejszych czasach Makuś może bezwstydnie twierdzić, że dostarcza zdrową, zbilansowaną dietę milionom dzieci i dorosłych uzależnionych od Clowna Ronalda (hmmm, zbieżność imion chyba nie jest przypadkowa!)
hmmm... "Słodka Ania" jest zjadliwa czy to raczej słodka trucizna? przyzwyczaiłam się do ketchupu włocławskiego
OdpowiedzUsuń@.
Hah, właśnie wyobraziłam sobie jak Lukrecja Borgia rozkazuje przygotować spaghetti alla puttanesca - pasujące z nazwy - i przyprawia pomidorki trucizną... (oczywiście opinie na jej temat są mocno przesadzone i po większości to czyste pomówienia).
OdpowiedzUsuńMi Ania nigdy nie podeszła i moją poison zawsze był Radek. Nie zawiera octu tylko kwasek cytrynowy, a dodatkowo jest mocno przyprawiony z wyraźnie wyczuwalną nutą cynamonu. Interesujący degustacyjnie. :)
A.! :D Bo prawdziwa koneserka umie rozpoznać co dobre ;)
OdpowiedzUsuń