Zapowiedziałam wczoraj, więc się trochę powymądrzam teraz o religii. Temat na posta podszedł mi już gdy pisałam Karmę – tam wspominałam Biblię i Boga – a poza tym ogólnie na blogu chyba nieraz wzywałam imię Jego nadaremno.
Zacznę może od osobistego motywu. Nie potrafię się dokładnie określić – nie pasuje do mnie w 100% ani „wierząca-niepraktykująca” ani „agnostyczka”. Będąc urodzona w Polsce oczywiście zostałam wychowana w Katolicyzmie. Ba!, co więcej: w całkowicie niedawnych (haha) czasach szkoły podstawowej byłam Bielanką i czytałam też do mszy. Ale z innych powodów niż Siostra myślała – zwyczajnie już we wczesnej młodości zauważyłam że lubię szopki, przebieranki (te białe suknie i błękitne pelerynki) i stać na „scenie” w centrum uwagi ludzi (na przykład obok Ołtarza w kościele). Dlatego jak najbardziej praktykuję – ale obecnie tylko Wielkanoc (koszyczek-święconka i dzielenie się jajkiem) oraz Boże Narodzenie (Wigilia, opłatek, Pasterka). Lubię tradycję z tym związaną, a nie religijny aspekt obrzędu.
Dygresja: taki oto dialog przeczytałam w jednym serwisie:
- No, chodzę czasami do kościoła, więc raczej jestem katolikiem.
- Ja stoję czasami w garażu – czy to znaczy że jestem samochodem?
Nie jestem też agnostyczką bo miałam jedno zdarzenie w życiu, akurat w Wigilię (musiałam mieć jakieś 7 lat, bo mój Tata był jeszcze z nami), które dla mnie do tej pory jest wyraźnym dowodem, że istnieje Coś/Ktoś Nad Nami. Nie akceptuję jednak, że nazywa się Bóg Ojciec.
Można więc mnie chyba określić „wierząca-praktykująca inaczej”.
Ogólnie uważam, że religia – a raczej Wiara – to kwestia tak osobista i związana ze światem abstrakcji, że nie powinna być przedmiotem dyskusji i sporów, i nie powinno się też do niej nakłaniać ludzi lub ich „nawracać” – ani słowami ani ogniem i mieczem. Mnie nie obchodzi czy ktoś wierzy w Boga Ojca, Jahve, Allacha, Zeusa czy też Flying Spaghetti Monster (http://www.venganza.org/about/ – polecam lekturę - stąd fota na froncie posta; swoją drogą: mój niedoszły szef i współpracujący dyrektor instytutu z AU bawił się w to). Cytując Barda: to co zwiemy różą pod inną nazwą równie słodko by pachniało. Ważne jest by ktoś praktykował zasady etyczne w tych religiach zawarte: nie zabijaj, nie krzywdź innych, okaż miłosierdzie, podaj pomocną dłoń, etc. Te zasady wydają mi się universalne niezależnie od wyznania (pomijam oczywiście fanatyzm!... co mi przypomina Świętą Konewkę:
http://www.youtube.com/watch?v=e30zR7Fv9uA – obejrzyjcie, cudeńko!).
Sama bym się raczej skłaniała ku opinii Karolka Marxa: „religia jest opium ludu”. Faktycznie, ale jestem jak najbardziej za tym by niektóre osoby święcie wierzyły w to co tam sobie wierzą, jeśli to ma podziałać kojąco. Osoby, które cierpią w życiu, które czują się przytłoczone przeciwnościami losu, które są na granicy kompletnego załamania. Jeśli wiara – obiecująca lepszy byt po śmierci (lub kolejne życia) – ma im pomóc przetrwać te najgorsze chwile, to czemu nie? Nie afirmuję oczywiście bezczynności! Nie! „Pomóż sobie, a Bóg ci pomoże”. Ale jeśli wiara ma ci dać nadzieję i siłę, to wierz całym/całą sobą. :)
Dygresja: jest fantastyczna komedia pt. „The Invention of Lying”, która zahacza mocno o tematykę religii (pokazuje jako wątek oboczny stworzenie religii, włącznie z tablicami Mojżesza – z tym, że są to pudła po jedzonku z Pizzowego Kapelusza... hmmm, ciekawe ile zapłacili za product placement... http://www.youtube.com/watch?v=a-H2dNfx-Uw – film mogę udostępnić zainteresowanym!)
Dlatego, koniec końców, uważam, że religia jak najbardziej przydatna jest, ale – jak większość rzeczy w życiu – tylko gdy zapodana w umiarze.
Z Bogiem/Jahve/Allachem/Zeusem/FSM/(...wstaw odpowiednie...)! :)
Cytat z bash (bo to chyba stamtąd) piękny!
OdpowiedzUsuńA o FSM już słyszałem. :)
Ogólnie religia nie mój temat i świętych wojen o nią nie toczę.
Jestem ateistką. Ale jak kilka tygodni temu przeczytałam ten tekst Sama Harrisa:
OdpowiedzUsuńhttp://www.samharris.org/site/full_text/afterword-to-the-vintage-books-edition/
prawie zakręciło mi się w głowie.
Nawiasem mówiąc, Harris to ateista, który ma na pieńku z resztą ateuszowego towarzystwa, bo "wierzy" w spirytualny wymiar naszej egzystencji.
AWZ
Heh. Mocne.
OdpowiedzUsuńCo do "religii" i różnych kanibalicznych jej odmian, polecam "Wahadło Foucaulta" Umberto Eco.
A czy ateista "wierzący" w spirytualny wymiar nie jest po prostu agnostykiem? Zresztą nie wiem, te definicje różnych denominacji są tak dziwne.
Fakt faktem, że wiara to tylko wiara - osobiste przekonanie że coś jest, niepoparte (i nie wymagające poparcia) empirycznymi doświadczeniami. Najważniejsza jest wg mnie zasada "Whatever Works".
Plus denerwuje mnie że religie są takie ciężkie i nasączone negatywem (święte wojny, wybijanie w pień filistynów, samobiczowanie). Dlatego Church of the Flying Spaghetti Monster podoba mi się bardzo.
Cytując z zaprzyjaźnionego bloga:
"Don't understand science? - try religion".
Tak przy okazji - uczciwie daję credits AWZ za link do Świętej Konewki: nie znałam wcześniej tego i inny dostałam, ale na Twojejtubie znalazłam bezpośredni i dlatego taki tutaj wkleiłam.
OdpowiedzUsuńJa też jestem ateistą (jak AWZ zadeklarowała) i nie uznaję wiary w jakiegoś Boga Kreatora/Monitora. Uważam że wiara w coś nie istniejące w rzeczywistości namacalnej oślepia i rozleniwia ludzi w życiu. Ten FSM jest fajny, ale w dalszym ciągu propaguje ideę - mimo całego sarkazmu.
OdpowiedzUsuńK.
On, zdaje się, dużo medytował, medytuje.
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się usłyszane/przeczytane:
OdpowiedzUsuń"Skoro wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi, dlaczego tylko Jezus jest Synem Boga?"
FTC.
Uważam, że religia jako wiara nikomu nie szkodzi: w końcu dzieci też wierzą w Świętego Mikołaja. Problem zaczyna się, gdy zaczyna być organizowana w wyznanie lub zachodzi na aspekty społeczne/polityczne. Któryś anonimowy komentarz przy poście o wyborach był o filmie Koszmar Darwina i księdzu nie propagującym prezerwatyw w wiosce zabijanej przez AIDS. To jest właśnie przykład przerośniętej ingerencji wiary zorganizowanej w kosciół.
OdpowiedzUsuńK.: "zorganizowana" jest w kościele jakiejkolwiek denominacji i jednak uważam że czasami jest to przydatne. Tak jak napisałam: dla ludzi, którzy potrzebują wsparcia, którzy są przytłoczeni nadmiarem nieszczęść w życiu. OK, bazuję tutaj na filmach, bo sama nic o tym nie wiem - ale chyba to nie jest wymysł scenarzysty, że idzie się powywnętrzać do księdza z parafii, albo uczestniczy się w spotkaniach grupy kościelnej? (heh, nawet nie wiem czy tak się to poprawnie nazywa...)
OdpowiedzUsuńZa to fanatyzm, dewocja i ślepy pęd jak najbardziej powinny być tępione. To zresztą chyba choroba cywilizacyjna: nie wiedzenie gdzie/kiedy skończyć.
"If it doesn't pick my pocket or break my leg, what business is it of mine?" Thomas Jefferson.
OdpowiedzUsuńIF......
A ja będę od tej pory uważnie patrzył na tosty śniadaniowe - kto wie, może objawienia doznam i kwiatki podleję. ;)
OdpowiedzUsuńIF: precisely - right on the spot! :)
OdpowiedzUsuńMarco: to oprócz tostów sprawdzaj jeszcze płatki śniadaniowe, nachos i tortillas. :)
To ja jeszcze pójdę za ciosem: "I don't believe in God but I'm very interested in her."
OdpowiedzUsuń(Arthur C. Clarke)
https://www.youtube.com/watch?v=MgHioCC3yCo&feature=related
OdpowiedzUsuńDobry jest na żywo, co nie?
awuzet
@awuzet znasz wersję K8 http://www.youtube.com/watch?v=sXVP1-tr2aI?
OdpowiedzUsuń@.
gdybym miała wybierać pomiędzy symbolami wybrałabym krzyż jako przypomnienie "memento mori", jako czcicielka konewki czułabym się głupio.x.
OdpowiedzUsuńA może to wszystko Bann (i) Pugg?
OdpowiedzUsuńhttp://www.wattpad.com/130066?p=17
Wtedy symbolem mógłby być zakrzywiony pogrzebacz. ;)
AWuZetka: GB na żywo świetny. Heh, zawsze lubiłam tych, którzy naprawdę umieją śpiewać, a nie stworzonych elektronicznie w studio.
OdpowiedzUsuńMałpa: fajny cover!
Heh, crazy... past perfect. :)
X: a krzyż dla innych to mogą być dwa misie-patysie. I też głupio czcić grę Tego o Bardzo Mały Rozumku. ;) Graal był kielonkiem zwyczajnym. Menora to holder świeczuszek zapachowych. Półksiężyc to faza miesiączka pomocna przy metodzie kalendarzykowej. I tak ad infinitum można o symbolach. Konewka dobra, bo źródło życiodajnej wody dla kawalerów doniczkowych. :)
OdpowiedzUsuń