Na liczne życzenia niedowiarków, prezentuję Pannę Kwiatową. :)
Zaczynam ten blog za poduszczeniem Pewnych Osób. Skoro gadanie oczyszcza duszę, to może gdy sobie czasami popłaczę w rękaw Pana Komputera albo wyrzucę z siebie złość postem rojącym się od..., osiągnę jakieś katharsis. Tytuł bloga dla osób znających język lengłydź powinien nasunąć skojarzenie: „hell hath no fury like a woman scorned” – a w języku Lachów: „nie zna piekło straszliwszej furii nad wściekłość zawiedzionej kobiety”. Coby nie było: uprzedziłam na samym początku znajomości!
Kto nie wierzył? Wszyscy wierzyli, tylko ostatnio jakoś tak cicho o "kawalerach" było i myśleliśmy, żeś ich zabiła. A swoją drogą, jak oni? ;)
OdpowiedzUsuńM.
Mnie zmyliło żeńskie imię nagle... R.
OdpowiedzUsuńPierwsze primo: ye of little faith! Skoro napisałam że mam i że kwitnie to prawda jest. Kawalerowie mają się dobrze, chociaż Orlando (aka Werter) odszedł od nas pozostawiając tylko pustą doniczkę po sobie, a Pan Storczyk chyba jest niedźwiedziem, bo hibernuje. Reszta bez zmian, plus jeszcze poderwałam Irokeza, Modliszka i Plaska. Harem męski sobie założyłam! :D
OdpowiedzUsuńDrugie primo: no jakoś do niej tylko Azalka pasuje. W sumie zastanawiałam się jeszcze nad Dodą, ze względu na kolorystykę... ;)