Heh, kilka dni zaledwie – kilka dni jeszcze do i kilka dopiero od.
Postanowienie jest postanowieniem. Tylko, kurczę, mnie już frustracja łapie i się rozglądam na boki. Czy to źle? Czy to choroba? Faktycznie, jak wspominałam – (pamiętacie) – zakon byłby idealny bo wybiłby z głowy takie myśli. Ehhhh...
Wkurza mnie to! Serio mówię. Czytelniczki/cy (Osoby Wiedzące i pozostałe) rozumieją chyba. Żyjemy teraz, na tym świecie. Życie jest jedno i trza je łapać pełnymi ręcyma i nawet bosymi stopy. Łapać nie w sensie roboty i innych zajęć które wypełniają czas jak hobby wszelkie, bo one na końcu nie dają nic: co z tego że ty facet jesteś tym a tym, że pełnisz stanowisko tego a tego, że umiesz to i to – albo co z tego że widziałeś na żywo to i to, że masz biznes i klienci walą drzwiami i oknami. When you die co widzisz? – pusty bullshit emocjonalny. Co dla mnie się liczy: Make a move now – or „you snooze, you lose”! Zapodałam dychotomię tutaj (You know), bo nie wiem... który jest gorszy. Pytanie: co robimy? Po co czekamy? Na co czekamy? (ja już organizuję odwód, bo mnie szlag trafia)
Oj, nie wiem, wstałam rano, piszę na żywioł i widać czego teraz najbardziej brakuje... The Perfect Drug (luvd it always and will luv it 4eva!).
I’ve got my head, but my head is unraveling
Can’t keep control, can’t keep track of where it’s traveling
I’ve got my heart but my heart is no good
And you’re the only one that’s understood
(...)
And I want you
And I want you
(...)
You are the perfect drug, the perfect drug, the perfect drug
You are the perfect drug, the perfect drug, the perfect drug
(...)
My blood wants to say hello to you
My fears want to get inside of you
My soul is so afraid to realize
How very little there is left of me
And I want you
And I want you
(...)
You are the perfect drug, the perfect drug, the perfect drug
You are the perfect drug, the perfect drug, the perfect drug
Spokojnie: primo – na szczęście, z tego co wiem, to osoby zainteresowane nie mają czasu albo możliwości czytać tu ostatnio, więc nie wiedzą. :) secundo – serio, frustracja naprawdę że ledwo mogę zdzierżyć i trzymam się resztkami sił, ale postanowienie wytrwania jest i już.
OdpowiedzUsuńTia... wiedziałem. :)
OdpowiedzUsuńWytrzymasz, Aga! Co zawsze mówisz: „zaprę się i zrobię”. :) I tego się trzymać. Życie może i krótkie, ale czy warto spędzać je miotając się w te i we wte? Pusta przyjemość jest tak samo zła jak jej brak i fiksacja na przyziemnych zajęciach.
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć oprócz: is it worth it?
OdpowiedzUsuńM.
Na końcu piosenki masz:
OdpowiedzUsuń„take me with you
without you everything just falls apart
without you it’s not as much fun to pick up the pieces”
To o Tobie, a nie o jakiś facetach. :) Tylko trzeba by nie byli ślepi, a przejrzeli na oczy. :)
Darling: Nie jestem „Osobą Wiedzącą”, ale powiem jedno: cokolwiek to jest, jest niewarte tego jeśli musisz czekać. Gdyby było, to by było od razu, prawda?
OdpowiedzUsuńAle trzymam kciuki za Ciebie i to Twoje postanowienie. :)
Ano-Nimka
Darling: Sorki, że tak powiem, ale: to głupie co robisz. Tak jak Ano-Nimka uważam że Ty jesteś Ty i nie czekaj na kogoś kto nie docenił Cię od razu.
OdpowiedzUsuńK.
Oj nie no, nie wyczekuję jakoś specjalnie, tylko zwyczajnie stwierdziłam, że z przyzwoitości zobaczę co i jak za te klika dni. A ogólnie postanowienie jest, że koniec z facetami na jakiś czas i myśleć tylko o sobie i zająć się tylko sobą. :)
OdpowiedzUsuńNo i trzymać się planu, bez żadnych „odwodów”! ;)
OdpowiedzUsuńUwierzę jak zobaczę, hehe. ;P
OdpowiedzUsuńO ye of little faith! ;P
OdpowiedzUsuń