Niby sobie zagospodarowałam czas w miarę racjonalnie, a i tak znowu go brakuje. Ja nie wiem kurczę, skąd się te wszystkie rzeczy i ci ludzie biorą, mnożą się jak bakterie E. coli na pozostawionej poza lodówką wołowinie. Dżizas! Efekt jest taki,
że znowu marzę o mocy niebiańskiej (lub piekielnej) by móc zakrzywić czasoprzestrzeń i mieć tak z 48 h na dobę. Ehhh.
że znowu marzę o mocy niebiańskiej (lub piekielnej) by móc zakrzywić czasoprzestrzeń i mieć tak z 48 h na dobę. Ehhh.
Onegdaj jeden osobnik stwierdził, chyba z niedowierzniem, że jestem „całodobowa”. Hmm,... ze słowem miałam skojarzenie automatyczne, to wiadome, „jedynie słuszne” (jak sądzicie – czy myśl człowieka ma prędkość większą niż światło?)
Ale tak na pomyślunek, to faktycznie jestem. Bo robię shutdown o 2 am a budzik radośnie mnie wzywa na modlitwę (czyli Czesio z Włatców Móch pieje mi „Alleluja”) już o godzinie 6 am. Do tego to w sumie przez te 4 godzinki, jakby się ktoś uparł, dostępna jestem, bo pasa cnoty nie praktykuję – ło matko!, z moim ostatnim roztargnieniem jeszcze bym kluczyk zgubiła i tragedia na miarę greckiej gotowa na rękach – a raczej na podołku!
Ale tak na pomyślunek, to faktycznie jestem. Bo robię shutdown o 2 am a budzik radośnie mnie wzywa na modlitwę (czyli Czesio z Włatców Móch pieje mi „Alleluja”) już o godzinie 6 am. Do tego to w sumie przez te 4 godzinki, jakby się ktoś uparł, dostępna jestem, bo pasa cnoty nie praktykuję – ło matko!, z moim ostatnim roztargnieniem jeszcze bym kluczyk zgubiła i tragedia na miarę greckiej gotowa na rękach – a raczej na podołku!
But anyways, skutek uboczny jest taki że mam w tym momencie szczątkową tolerancję na wszelkiego rodzaju do tej pory jeszcze łagodnie wkurzające mnie rzeczy, czyli na zachowanie jak dupek/dupkowa (hmm, jaka jest wersja żeńska tego słowa, nie mogę skojarzyć, pomroki mi umysł ogarnęły jak podczas zaciemnienia przy nocnych nalotach) no i na głupotę przede wszystkim – w najpełniejszym tego słowa znaczeniu (jeśli wiecie o co mi chodzi, to znaczy że się tutaj nie kwalifikujecie i spokojnie możecie do mnie podejść – choć ostrożnie, lepiej nie drażnić zwierzęcia).
Ale ta ostatnia dostarcza mi jednak comic relief, bo będąc teraz mocno uczulona na wszelkiego rodzaju perełki lingwistyczne, reaguję salwami śmiechu natychmiast
i z siłą wodospadu na takie cósie:
i z siłą wodospadu na takie cósie:
Hmm, dopóki nie straciłam poczucia humoru chyba jest dobrze, nieprawdaż? Gorzej jeśli to śmiech histeryczny... ;P
Najgorsze jest to, że ja też miewam zaćmienia i potrafiłam przetłumaczyć "hard dick formatting" zamist "dysku". ;)
OdpowiedzUsuńLOL
OdpowiedzUsuńNa takie posty to ja mogę czekać te 3 dni.
A przy ostatnim obrazku, to jaki jest błąd: brak “la” w środku czy “c” na początku? ;P
Najważniejsze że nie było „floppy dick”. ;P
OdpowiedzUsuńA słowo którego szukasz to tzw. pinda.
Weekend idzie - wyluzuj. :)
Darlingu: taką cię pamiętam! :)
OdpowiedzUsuńZwierzęta dzikie pluszowe – tych pewno też nie można drażnić?
Pytanie ogólne: jak wygląda hujnoga trójkątna?
Hahaha, Darling, rozśmieszył mnie twój post.
OdpowiedzUsuń(oczywiście nie część o braku czasu)
Skuba: To zwierzę to chyba świnka i do tego różowa, więc nie dzikie, ale nie drażniłabym i tak.
Ano-Nimka
Aga: to twoje „Alleluja”... no comment... ;)
OdpowiedzUsuńA co do fotek – jako mięsożerca szukałem tego ogórka z mięsem wieprzowym, bez skutku. Czy to produkt regionalny w Częstochowie?
I nawet nie pytam co ci chodziło po głowie przy tym formatowaniu.
SKuba i L.E.M.: To chujnoga trójkątna, czyli taka trzecia noga u człowieka (lub piąta u stołu) – graniastosłup o podstawie trójkąta - zastosowanie to się boję myśleć, choć gra w skojarzenia Darlinga pewno by dała odpowiedź.
R.
R.: Teraz zaczynam myśleć do czego tak naprawdę służyła piratom ta drewniana noga.
OdpowiedzUsuń(zauważam zły wpływ Agi na tok rozumowania)
SKuba: Kto z kim przestaje, takim się staje.
OdpowiedzUsuńR.
A wy tylko o jednym - typowi faceci! ;P
OdpowiedzUsuńTo teraz ja się zaczynam zastanawiać nad tą drewnianą nogą, biorąc pod uwagę co widziałam w Muzeum Sexu w Pradze Czeskiej.
R.: produkt z pewnością regionalny i podobnie zadziwiający jak "parówki" lub "kurczak" wegetariańskie (z jakiejś parszywej soji).
Oj nie tylko, nie przesadzaj. Czasami gadamy też o harleqinach i fasolkowaniu. ;P
OdpowiedzUsuńDarling: I ty pisałaś że nie masz poczucia humoru jak Ricky Gervais? Bzdura!
OdpowiedzUsuńR.: W opisie hujnogi jest słowo dziecięca. To nie wiem, może jeden z przyborów szkolnych do edukacji seksualnej?
M.