Skojarzenie było najpierw prywatne (z Extras w tle), potem specjalnie prywatne,
a ostatnio znowu wesoło prywatne i... zachciałam ponownie przeżyć to co jakieś
2 lata temu (a może więcej już), gdy oglądając ten show dosłownie turlałam się na kanapie, ze łzami w oczach słuchając listy „Why not” i raportu o słoniach.
a ostatnio znowu wesoło prywatne i... zachciałam ponownie przeżyć to co jakieś
2 lata temu (a może więcej już), gdy oglądając ten show dosłownie turlałam się na kanapie, ze łzami w oczach słuchając listy „Why not” i raportu o słoniach.
So, here we go...
Ricky Gervais stał się moim ulubionym komikiem gdy, jeszcze żyjąc w Australii, oglądałam „The Office” a później „Extras” na niekomercjalnym kanale ABC, czule nazywanym przez Aussies „Aunty” (bo faktycznie, jest jak dobra wizytująca cioteczka z zagramanicy). Będąc już w Polsce obejrzałam jego dwa filmy:
„The Invention of Lying” oraz „Ghost Town”, które są absolutnymi majstersztykami – tablice mojżeszowe w formie kartonowych pudeł po pizzy znanej firmy z Chatą w nazwie muszą być już kultowe. To właśnie lubię – facet ani razu mnie nie zawiódł w dostarczeniu czystej komedii na najwyższym poziomie.
W międzyczasie dorwałam Jego stand-up specials: „Out of England”, „Animals”, „Politics” oraz „Out of England 2”. Powiem tak: przed każdym z nich powinno być ostrzeżenie w stylu „Podczas oglądania nie należy jeść ani pić niczego, gdyż prawdopodobieństwo zakrztuszenia się jest 1”. Sugerowałabym też: 1) siedzenie na miękkim i w miarę niskim czymś (kanapa, sofa, wszystkie z jakimiś jaśkami, albo podłoga i mnóstwo miejsca wolnego wokoło plus rozrzucone poduszki), bo tarzanie się ze śmiechu jest gwarantowane; 2) bardzo ciasne jeans, na podobieństwo pasów u ciężarowców, bo brzuch i przeponę trzeba chronić podczas salw śmiechu;
3) mięśnie policzków... cóż, my, kobitki mamy je wyćwiczone, hehe, więc nie bolą tak bardzo, a faceci muszą przecierpieć i już – ale mogą zrobić jakąś gimnastykę mimiczną na dwa dni przed obejrzeniem ;)
3) mięśnie policzków... cóż, my, kobitki mamy je wyćwiczone, hehe, więc nie bolą tak bardzo, a faceci muszą przecierpieć i już – ale mogą zrobić jakąś gimnastykę mimiczną na dwa dni przed obejrzeniem ;)
Ad rem: dzisiejszy post jest jedynie o przecudownym stand-up show zatytułowanym „Out of England” – bo był „moim pierwszym”, więc sentyment mam. Gervais w całej swojej krasie. Jest, jak zwykle, absolutnie niepoprawny politycznie: żarty na temat charities na rzecz dzieci z rakiem, z otyłości, autyzmu, zarażenia się HIV, wojny, holocaust, etc. Ale żarty dobre, o to chodzi – On wie co powiedzieć i jak. Rozpoznaje tę cienką granicę między dowcipem a zniesmaczeniem i jej nie przekracza. Poniżej zapodaję tylko kilka urywków, które znalazłam na Twojejtubie. Cały show wiadomo gdzie. ;)
Ricky’s Willy – no właśnie: bezcenna dawka komedii od typowego faceta; patrząc na to miałam ochotę powiedzieć, jak mojemu koledze L. z Oz, gdy się pogrążał usiłując zarwać laskę fatalnymi textami: "dig up, not down!".
Why not... – płakałam na tym ze śmiechu. Szukałam w necie ulotki, ale nigdzie jej już nie ma. Buuu. A Ricky sam pękał czytając.
Sharks and Nazis, Anne Frank, Hitler and Nietzsche – czyż nie smakowita kombinacja? ;)
War and Personal Heroes – to mnie rozbroiło, bo jeden moment przypomniał mi dowcip z Melbourne International Comedy Festival: „Is it a bird? Is it a plane? No, it’s a Man In A Wheelchair”.
Humpty Dumpty – tutaj zwyczajnie chłonęłam każde słowo i zastanawiałam się jak długo on to może ciągnąć; świetny przykład improwizacji.
Elephants – jak to się mówi: finis coronat opus; było oczywiście encore, a to był kawałek absolutnie kończący show. Brilliant. :)
There’s nothing you shouldn’t joke about – it depends what the joke is. Comedy comes from a good or a bad place; it is for you to decide what that is. Ricky Gervais
A hero of mine... nigdy nie potrafiłabym osiągnąć takiego poziomu poczucia humoru i elokwencji jakie On ma. :)
OdpowiedzUsuńStosunek przerywany jest lepszy niż żaden, więc fajnie że znowu jesteś.
OdpowiedzUsuńA Gervais... pękałem ze śmiechu. :)
I'm coming in hair and fruit and everything...
OdpowiedzUsuńShe had time to type a whole book there, but no sequel... lazy!
LOL
Darling: Ricky Gervais jest przezabawny, szkoda tylko że czasami trudno go zrozumieć z powodu akcentu. Kawałek o słoniach zapamiętam na długo.
OdpowiedzUsuńA Twoje teksty też czasami rozśmieszają do łez. :)
Ano-Nimka
Darling, Darling, Darling, nice to have you back. :)
OdpowiedzUsuńGervais jest świetny – wiesz oczywiście, że większość z nas będzie teraz szukać jego innych kawałków na YT. Idealny post na początek weekendu.
„It’s normal, don’t worry about it, it’s absolutely normal...” ;P
A elokwencją mogłabyś obdzielić kilka osób. :)
Darling:
OdpowiedzUsuńWhy not try... praising yourself. :)
R.
Darling: Gervais na weekend to świetny pomysł. Faktycznie, trzeba uważać czy się je lub pije podczas oglądania. Śmiałem się do rozpuku.
OdpowiedzUsuńFajnie, że blog już działa. :)
K.
Gervaisa kojarzę z serialem „Biuro”, ale ten stand-up jest sto razy lepszy.
OdpowiedzUsuń„Don’t send horses to perform medical procedures...” LOL
Darling: taka przerwa na blogu tylko zaostrza apetyt czytelnika. :)
M.