Zaczynam ten blog za poduszczeniem Pewnych Osób. Skoro gadanie oczyszcza duszę, to może gdy sobie czasami popłaczę w rękaw Pana Komputera albo wyrzucę z siebie złość postem rojącym się od..., osiągnę jakieś katharsis. Tytuł bloga dla osób znających język lengłydź powinien nasunąć skojarzenie: „hell hath no fury like a woman scorned” – a w języku Lachów: „nie zna piekło straszliwszej furii nad wściekłość zawiedzionej kobiety”. Coby nie było: uprzedziłam na samym początku znajomości!
sobota, 2 października 2010
Niespodziewana Adoracja
Do niedawna byłam święcie przekonana, że Rośliny – w przeciwieństwie do Zwierzątek – mnie nie kochają, a co za tym idzie nie chcą żyć ze mną (który to fakt wyraźnie by sugerował, że są one płci męskiej). Pamiętam nawet Podłego Fasola z biologicznej pracy domowej w szkole podstawowej, który wolał zgnić marnie niż spędzić ze mną chociaż tydzień. Okazuje się jednak, że byłam w błędzie. Słuchajcie, słuchajcie! Pan Basil, którego kupiłam dzień po Wielkiej Przeprowadzce rośnie szczęśliwie w swojej doniczusi na parapecie kuchennym, pomimo mojego niecnego podskubywania go z różnych stron. Dodatkowo, Pan Kaktus Egzotyczny i Pan Storczyk, których to otrzymałam w prezencie od Koleżanek gdy przyszły na Rozgrzewanie Mieszkania, twardo trzymają się swoich miejscówek i ani myślą mnie opuścić odchodząc w lepsze zaświaty. No aż wierzyć mi się nie chce! Nie wiem skąd ta zmiana nastawienia do mnie, bo zołzą jaką byłam taką jestem nadal. Czuję się dogłębnie wzruszona tą nagłą adoracją! Jeszcze boję się generalizować na całą Płeć Roślinną (na marginesie: angielskie słowo „root” ma też inne, niebotaniczne znaczenie, hmm), ale jak tak dalej pójdzie to może zaryzykuję i zakupię sobie jeszcze jakiegoś Jednego, albo Dwóch...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz