Dialog do podzielenia się znowu, ku przestrodze (widzę to jako karę dla siebie za wczorajszą dyspensę wieczorną bo uważałam że "All work and no play makes Homer something, something"):
- Widzę, że ty też czekasz na kogoś?
- Jak widać.
- To może poczekamy razem? To już nie będzie czekanie tylko towarzystwo....
X. jestem (przedstawia się i wyciąga rękę).
- Aga.
- A na kogo w ogóle czekasz? Mam nadzieję, że nie na chłopaka.
- A ta nadzieja altruistyczna czy egoistyczna?
- W jakim sensie?
- Wolałbyś żebym nie miała chłopaka spóźniającego się czy w ogóle go nie miała?
- Aaaa. No wiesz, w tym momencie to drugie. Mógłbym ci pokazać, że na mnie nie trzeba czekać. Zawsze jestem punktualny, a nawet przed czasem.
- (śmiejąc się) Ale mam nadzieję, że tak nie kończysz, bo to antyreklama.
- (marszczy czoło myśląc) Powiem tylko, że zawsze kończę co zaczynam i nie trzeba na mnie czekać.
- Aha... No cóż, muszę już lecieć, bo znajomi nadchodzą. Miło było.
- Chwila! A może spotkalibyśmy się jutro? Ja na ciebie mógłbym czekać cały dzień albo dłużej... (uśmiechając się niby zalotnie).
- Wiesz, lepiej zdajmy się na przypadek. Sprawdzaj różne poczekalnie. (uśmiecham się jeszcze grzecznie) Papa (odchodzę z ulgą).
Najgorsze jest to, że mam wizję nowej formy podrywu: poczekalnia u lekarza i facet zagaja „Widzę że ty też czekasz na lobotomię czołową? Poczekajmy razem.”
W odpowiedzi na pewne słowa o "rekrutacji": jak widać, ja nie rekrutuję tylko tacy się znajdują sami, nie wiedzieć skąd.
OdpowiedzUsuńHaha: „Widzę że też czekasz na leczenie kanałowe. Poczekajmy razem i sprawdźmy sobie językami trzonowce.”
OdpowiedzUsuńAga, wredna i wybredna jesteś. ;)
OdpowiedzUsuńA w celach edukacyjnych: podaj mi proszę prawidłowe odpowiedzi. ;)
Nie no. Przyznajcie, że szacunek się należy. Facet miał maleńkie okienko (bo wiedział, że ci oczekiwani niedługo nadejdą) ale postanowił zadziałać.
OdpowiedzUsuńKubek: Odpowiedzi nie podam, bo wiadomo że to zależy od chwili. Ogólnie ma być sharp and witty, na zasadzie kontrastu to the simpleton, as you know...
OdpowiedzUsuńMarco: Ogólnie tak, ale w tym wypadku a no-no. :)
Darko: Tia, i sprawdź mi migdałki przy okazji... a jeszcze niżej są jajniki. ;P
Aga: Prosty lepszy niż zakrzywiony, a z ostrością wiem że lepiej nie ryzykować – szczególnie tą zębów. ;P
OdpowiedzUsuńDarling: Tak głęboko to nie sprawdzam w miejscach publicznych. Ale zapraszam Panią do siebie, na obejrzenie mojej kolekcji dzwonków od roweru. Oczywiście wszystkie serca sprawdzone...
OdpowiedzUsuńKubek: No widzisz, i już dajesz dobre odpowiedzi. ;)
OdpowiedzUsuńDarko: Zaintrygowana, jakże bym mogła odmówić. Jakże pociągające są wiedza i zdolności manualne experta. ;)
OdpowiedzUsuńOj dajcie spokój już. Do roboty muszę wracać. :)
OdpowiedzUsuńPytanie retoryczne: jakim cudem wy potraficie a ci Filistyni wszyscy z "podrywów" nie?
Odpowiedź retoryczna: my to my, a oni to cała reszta. ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem prostak (hehe) i nie rozumiem. Ja tylko chciałem sprawdzić czy poklikash. ;P
OdpowiedzUsuńDarling: Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Facet przybył, zobaczył i próbował zwyciężyć. Nie wszyscy mogą być Cezarami. :)
OdpowiedzUsuńR.
Darling: rozśmieszyło mnie to, tak samo jak Wisienka. :)
OdpowiedzUsuńSama nie miałam raczej takich przypadków – z pewnością nie wyglądam ani nie rozmawiam z ludźmi tak jak Ty. Ale pamiętam jeden, ze świeżo poznanym znajomym znajomego:
„- Pozwól, że ja postawię. Co pijesz?
- To samo. Wino. Cabernet.
- Ahh. Wino i kobiety. Pokusy wielkie i chcę być grzesznikiem.”
Ano-Nimka
R.: Ja na to: veni, vidi, V8 (przybyłam, zobaczyłam, zwiałam szybko). ;P
OdpowiedzUsuńAno-Nimka: Cudo! To rwanie na pokutowanie chyba. ;)
Darling: Czy to u Ciebie częste doświadczenie? Bo, rozumiesz, aż strach bierze... ;)
OdpowiedzUsuńI nie kończę sam wcześnie... co zacząłem tu (pisać)... ;)
M.
M.: Ależ skądże, ja ogólnie jestem myszka szara i nikt mnie nie wyrywa. Przypadek tutaj opisany to zboczenie. ;P
OdpowiedzUsuń... ja też lubię neverending story ;)